Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej iod@ordoiuris.pl

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Zamiast „likwidowania podatku od gejów”, prawica powinna chronić istniejące już przywileje dla rodzin – także w prawie spadkowym

· Polskie prawo od 2007 r. przewiduje, że członkowie najbliższej rodziny (małżonek, dzieci, rodzice) są zwolnieni z opłacenia podatku spadkowego po śmierci spadkodawcy – pod warunkiem, że w określonym terminie zgłoszą się do urzędu skarbowego.

· Jednak projekt ustawy ogłoszony w ubiegły czwartek przez Sławomira Mentzena – zamiast uwolnić małżeństwa i rodziny od tego uciążliwego warunku – pozbawiłby je istniejących korzyści, faworyzując w zamian konkubinaty i przekazywanie majątku poza rodzinę.

· W kuriozalnym uzasadnieniu projektu wprost wskazano, że jego celem było przeciwdziałanie „jawnej dyskryminacji wobec osób homoseksualnych”.

· Po szybkiej reakcji środowisk konserwatywnych, projekt, już po kilku godzinach, został wycofany z Sejmu, ale wciąż istnieje ryzyko prób powrotu do tego postulatu po kosmetycznych poprawkach.

· Tymczasem, zgodnie z art. 18 i 71 Konstytucji RP, państwo ma obowiązek preferować małżeństwa i rodziny również w aspekcie ekonomicznym – dotyczy to także zwolnienia od podatku spadkowego, który powinien zostać utrzymany, chyba że w tej samej ustawie zostałby zastąpiony porównywalną formą ekonomicznego uprzywilejowania.

 

 

W czwartek 3 października 2024 r. grupa posłów Konfederacji złożyła w Sejmie projekt ustawy „o zmianie ustawy o podatku od spadków i darowizn oraz niektórych innych ustaw” (projekt nr SH-020-225/24). Postulowana nowelizacja miała składać się z 23 artykułów, przy czym artykuły 2-23 miały charakter techniczny (zmiana nazwy „podatek od spadków i darowizn” na „podatek od darowizn”, przepisy międzyczasowe, termin wejścia w życie), a naprawdę istotny był tylko artykuł 1 – likwidujący całkowicie podatek spadkowy. Pod projektem podpisało się 17 posłów (wszyscy posłowie należący do klubu, z wyjątkiem Kariny Bosak), wskazując jako swojego reprezentanta Sławomira Mentzena, który tego samego dnia zaprezentował projekt na konferencji prasowej, nazywając podatek spadkowy niesprawiedliwym „podatkiem od wdów i sierot”, co miałoby jakoby uzasadniać jego likwidację. Już po kilku godzinach projekt został jednak wycofany z Sejmu, ponieważ co najmniej trzech parlamentarzystów Konfederacji zażądało usunięcia swoich podpisów z list poparcia, a zgodnie z art. 36 ust. 3 Regulaminu Sejmu projekt z poparciem mniej niż 15 posłów uważa się za wycofany. Co się stało? Sprawa potoczyła się tak szybko, że niejeden pilny obserwator polskiej sceny politycznej nie zdążył w ogóle zarejestrować faktu złożenia takiego projektu. Z kolei wielu komentatorom, w tym również licznym osobom deklarującym poglądy prorodzinne i konserwatywne, mogły umknąć szczegóły zawarte w tym projekcie, które decydowały o tym, że miał on niestety charakter nieprzyjazny małżeństwu i rodzinie.

 

Zniesienie „podatku od gejów” – niefortunna próba igrania z ogniem tęczowej ideologii

 

Już 12 grudnia 2022 r. w nagraniu na TikToku, które zebrało rekordowe 70 tysięcy polubień, Sławomir Mentzen – dopiero co wówczas wybrany na nowego prezesa partii Nowa Nadzieja – ogłosił swój nowy postulat polityczny: „wiecie, jaki jest najbardziej homofobiczny podatek w Polsce? Podatek od spadków i darowizn. Zwolnione z niego są tylko rodziny, a geje muszą go płacić. Dlatego ten podatek powinno się nazywać podatkiem od gejów. Domagam się jego zniesienia! Nie może być tak, że projektuje się podatek, który płacą tylko mniejszości. Zlikwidujmy podatek od gejów!”. Mentzen powtórzył następnie swój postulat we wrześniu 2023 r. w Białymstoku, podczas kampanii przed wyborami do Sejmu: „potrzebowałem dobrze wyglądającego chłopaka, który będzie twarzą w mojej walce o zlikwidowanie podatku od gejów”. Łatwo było zatem domyślić się, o co chodzi, gdy rok później, 3 października 2024 r., podczas konferencji prasowej Mentzen zadeklarował w bardzo oględnych słowach, że projekt ustawy jest odpowiedzią na „problem, że współcześnie coraz więcej osób nie formalizuje swoich związków z najróżniejszych przyczyn. W przypadku śmierci jednej z takich osób, państwo również domaga się podatku od spadków”. Zdaniem Mentzena „jest to wysoce niesprawiedliwe,”, gdyż „w tym momencie państwo oczywiście nie rozpoznaje różnego rodzaju takich związków, które nie są małżeństwami, natomiast nie ma żadnego powodu, żeby podatkowo dyskryminować osobę, która nie założyła w ciągu swojego życia rodziny, albo założyła taką rodzinę, ale ją utraciła”.

 

Po chwili na stronie Sejmu pojawił się projekt wraz z uzasadnieniem, w którym nie próbowano już silić się na eufemizmy i napisano wprost, że, zdaniem jego autorów, obecny system „stanowi jawną dyskryminację, np. wobec osób homoseksualnych. Dziedziczenie w związku homoseksualnym kwalifikuje bowiem do tzw. III grupy «innych nabywców», co skutkuje koniecznością zapłacenia najwyższych stawek podatkowych. Ponadto wyklucza taką osobę z całkowitego zwolnienia podatkowego dla osób najbliższych, mimo że niewątpliwie należy ona do grona najbliższych zmarłego. Przykładowo, małżonek heteroseksualny, który otrzyma spadek o wartości 10 milionów zł, będzie mógł skorzystać z całkowitego zwolnienia od podatku. Z kolei osoba homoseksualna, która otrzyma od swojego partnera spadek o tej samej wartości, będzie musiała zapłacić blisko 2 miliony podatku”. To właśnie ów skandaliczny fragment uzasadnienia stał się bezpośrednią przyczyną, dla której już w ciągu kilku godzin po ogłoszeniu projektu portal NCzas.info ogłosił, że posłowie Konfederacji Korony Polskiej „nie wiedzieli o takich zapisach i myśleli, że chodzi o obniżenie podatków”, a „po zapoznaniu się ze szczegółami projektu, wycofali swoje podpisy poparcia”. Potwierdził to również lider partii Grzegorz Braun, ogłaszając, że „posłowie Korony nie akceptują wprowadzania do obiegu prawnego sformułowań relatywizujących sens słownikowy i status prawny małżeństwa i rodziny”. Podkreślił też, że „bywa, że sądy w uzasadnieniach wyroków sięgają do uzasadnień i komentarzy do ustaw”, dlatego projekt w przedstawionym brzmieniu należy wycofać „z samej tylko ostrożności procesowej”.

 

Intuicję posła należy ocenić jako zdecydowanie trafną. Już w fundamentalnym dla ruchu „LGBT+” tekście z 1987 r. pt. „Jak przeorać heteroseksualną Amerykę?”, tęczowi aktywiści minionego pokolenia, Marshall Kirk oraz Erastes Pill apelowali do swoich współtowarzyszy: „doprowadźmy do tego, aby dali nam palec; przyjdzie czas, a weźmiemy całą rękę! […] Szczególnie ważne dla ruchu gejowskiego jest podpięcie swojej sprawy do akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości, ponieważ jego heteroseksualni zwolennicy muszą mieć na podorędziu przekonującą odpowiedź na moralne argumenty jego wrogów”. Niestety, przedstawianie – przez posłów partii nominalnie przecież konserwatywnej – projektu ustawy, który werbalnie normalizuje homoseksualne konkubinaty, stanowi idealny przykład działania opisanego przed czterdziestoma laty przez aktywistów ruchu „LGBT+”. To niefortunna próba igrania z ogniem ideologii – „dawanie palca”, po którym lobbyści tego ruchu nieuchronnie „wezmą całą rękę”, żądając instytucjonalizacji związków jednopłciowych, a następnie podniesienia ich do rangi małżeństwa. Podkreślić należy jednak, że nieprzyjazny małżeństwu i rodzinie charakter tego projektu bynajmniej nie ogranicza się do fragmentu uzasadnienia. Sposób argumentacji jest w gruncie rzeczy wtórny, gdyż negatywnie należy ocenić cały projekt jako sprowadzający się de facto do pozbawienia polskich rodzin przywilejów podatkowych, które posiadają już od 2007 roku. Nawet w przypadku ewentualnego zgłoszenia go ponownie, po usunięciu z uzasadnienia wzmianek nawiązujących do postulatów ruchu „LGBT+”, powinien on spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem osób o poglądach konserwatywnych.

 

Podatek spadkowy już od 17 lat nie jest „podatkiem od wdów i sierot”

 

Podatek od spadków i darowizn regulowany jest w Polsce obecnie przez przepisy ustawy z dnia 28 lipca 1983 r. Ustawa ta, w ciągu ponad 40 lat jej obowiązywania, była jednak już wielokrotnie nowelizowana. Na potrzeby niniejszego komentarza, najważniejszą wydaje się być nowelizacja z dnia 16 listopada 2006 r., która stanowiła efekt dwóch inicjatyw ustawodawczych – grupy posłów Platformy Obywatelskiej (druk nr 512) oraz projektu rządu Kazimierza Marcinkiewicza (druk nr 736). W uzasadnieniu projektu poselskiego wyraźnie wskazano, że nowelizacja „ma zapewnić możliwość przekazywania – nieuszczuplonego o kwotę podatku na rzecz państwa – majątku, będącego niejednokrotnie dorobkiem całego życia, między członkami najbliższej rodziny, co niewątpliwie przyczyni się do poprawy sytuacji majątkowej wielu rodzin”. Projekt rządowy uzasadniano natomiast koniecznością „szczególnej ochrony sytuacji majątkowej rodziny”, wskazując, że „szczególne powiązania osobiste i rodzinne między krewnymi w linii prostej oraz małżonkami uzasadniają całkowite zwolnienie od podatku nabycie rzeczy lub praw majątkowych przez małżonka, zstępnych, wstępnych, pasierba, ojczyma i macochę”. W konsekwencji, do ustawy dodano nowy artykuł 4a, wprowadzający tak zwaną „zerową grupę podatkową”, do której należą członkowie najbliższej rodziny (po nowelizacji z dnia 17 września 2020 r. dotyczy to także rodziców i dzieci z rodzin zastępczych). Od 1 stycznia 2007 r. są oni, bez żadnych limitów kwotowych, całkowicie zwolnieni od podatku od spadków i darowizn, o ile zgłoszą nabycie spadku lub darowizny w wyznaczonym terminie właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego.

 

Pierwotnie termin ten wynosił zaledwie jeden miesiąc – nowelizacją z dnia 10 października 2008 r. wydłużono go jednak do 6 miesięcy, mimo że projektodawcy tej nowelizacji – Komisja „Przyjazne Państwo” Janusza Palikota – wnosili pierwotnie o całkowite zniesienie warunku uzależniającego zwolnienie od jakichkolwiek zgłoszeń do urzędu (druk nr 609). Podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów Ludwik Kotecki sprzeciwił się jednak znoszeniu tego obowiązku, podnosząc, że „formalności związane z obowiązkiem zgłoszenia majątku organowi podatkowemu są dużo mniej uciążliwe niż konsekwencje wynikające z braku możliwości udokumentowania tego nabycia w trakcie postępowania podatkowego. Obecnie podatnik jest obowiązany do zgłoszenia relatywnie prostego zgłoszenia, w którym wskazuje, jakie rzeczy lub prawa majątkowe nabył w drodze spadku oraz określa ich wartość według własnej oceny”, a w przypadku zniesienia obowiązku zgłaszania nabycia „może się okazać, że będzie potrzeba za każdym razem, kiedy pojawi się wątpliwość, wzywać podatnika i przeprowadzać postępowanie”.

 

W ciągu ostatnich 17 lat dokonał się jednak znaczący postęp technologiczny, a z drugiej strony udział podatku od spadków i darowizn w dochodach budżetu państwa znacznie zmalał, co razem czyni tę argumentację niezbyt aktualną. Stąd też – co ujawnił w styczniu 2022 r. portal Money.pl – w Ministerstwie Sprawiedliwości opracowano ponoć projekt zniesienia obowiązku zgłoszeniowego, który miał jednak spotkać się ze sprzeciwem innych resortów i nie był procedowany aż do końca ubiegłej kadencji Sejmu. Tak czy inaczej, co najmniej od 2007 r. podatek spadkowy nie jest już istotowo „podatkiem od wdów i sierot” i przytaczanie tego sloganu dzisiaj, po niemal dwóch dekadach, nie ma już wiele wspólnego z prawdą. Gdyby intencją posłów Konfederacji było faktycznie poprawienie losu wyłącznie „wdów i sierot”, powinni oni poprzestać na samym zniesieniu obowiązku zgłoszeniowego, czyli powrócić po prostu do projektu komisji „Przyjazne Państwo” z 2008 r., podkreślając, że w dużej mierze ustały już przyczyny stojące za ówczesnym sprzeciwem resortu finansów wobec tej propozycji.

 

Zamiast skrajności libertarianizmu i socjalizmu – podatek spadkowy jako instrument polityki prorodzinnej

 

W dyskusji na Twitterze po ogłoszeniu projektu Mentzena ujawniły się dwa skrajne stanowiska. Z jednej strony jednogłośnie poparli go liberałowie, tacy jak Mikołaj Pisarski, członek Rady Nadzorczej Instytutu Misesa, który który stwierdził, że projekt „likwiduje bezsensowne, okrutne i niedochodowe podatki”. Z drugiej strony swoją opinię wyraziły także osoby o poglądach egalitarystycznych, które są zdania, że podatek spadkowy dla członków najbliższej rodziny powinien zostać przywrócony powyżej jakiegoś arbitralnie określonego limitu – stwierdzili tak między innymi Michał Barcikowski czy Stanisław Żerko, który jest zdania, że „podatek powinien być od mienia np. powyżej 1 mln zł”. W dyskusji przypomniano, że podczas posiedzenia Komisji Finansów Publicznych 17 października 2006 r. wprowadzenie limitu o takiej właśnie wysokości postulował Marek Wikiński reprezentujący Sojusz Lewicy Demokratycznej, argumentując to chęcią „wprowadzenia choć w minimalnym zakresie zasady solidaryzmu społecznego”, ponieważ „99% społeczeństwa z powodzeniem przekaże swój majątek swoim spadkobiercom bez podatku, ponieważ zachowujemy prawo do przekazania, jako wyłączone z generalnej zasady, mieszkania, domu, gospodarstwa rolnego, zakładu rzemieślniczego. A jedynacy bardzo majętnych rodziców, multimiliarderów polskich, którzy czasami nie zhańbili się w swoim życiu jedną godziną pracy, mogą symboliczny podatek w wysokości 3% na pozostałą część społeczeństwa w ramach tej propozycji podatkowej przekazać”.

 

Perspektywa konserwatywna oraz prorodzinna powinna być jednak zupełnie inna, wymykając się przywołanym wyżej ekonomocentrycznym skrajnościom. Podatek spadkowy – niezależnie od intencji towarzyszących historycznym twórcom tej instytucji oraz innych funkcji, jakie pełni on lub pełnił w przeszłości, na czele z funkcją czysto fiskalną – w obecnym kształcie, uwzględniającym od 2007 r. całkowite zwolnienie od niego członków najbliższej rodziny, stał się istotnym, chociaż oczywiście nie najważniejszym, instrumentem polskiej polityki prorodzinnej. Zagwarantowanie obywatelom możliwości całkowitego uniknięcia konieczności opłacenia podatku spadkowego stanowi dzisiaj nie tylko przykład uwzględniania przez państwo dobra rodziny w swojej polityce społecznej i gospodarczej (art. 71 ust. 1 Konstytucji RP), ale także jedną z licznych systemowych zachęt do formalizowania wspólnego pożycia w postaci związku małżeńskiego – swoistych „premii” za wybieranie małżeństwa zamiast konkubinatu (art. 18 Konstytucji RP). Wychodząc z tego samego założenia, Instytut Ordo Iuris udzielił niedawno poparcia postulatowi wprowadzenia do polskiego porządku prawnego instytucji renty wdowiej – pomimo, że inicjatywa ta wyszła z szeregów Lewicy – środowiska formułującego pomysły co do zasady sprzeczne z tradycyjnymi postulatami konserwatywnymi. Te same motywy towarzyszyły Instytutowi Ordo Iuris, gdy doceniał Polskie Stronnictwo Ludowe za forsowanie w trakcie kampanii wyborczej rodzinnego ilorazu podatkowego. Obie te instytucje zasługują na aprobatę, ponieważ wyraźnie premiują obywateli nie tylko za posiadanie dzieci, ale także za pozostawanie w związku małżeńskim.

 

Podobnie, jak renta wdowia czy postulowany przez Ordo Iuris rodzinny iloraz podatkowy, także podatek spadkowy dla osób spoza rodziny jawi się obecnie jako element roztropnej polityki prorodzinnej, zgodnej ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z 18 maja 2005 r. (sygn. akt K 16/04) potwierdził, że „art. 18 jest wyrazem tej samej aksjologii, która inspirowała treść art. 71 Konstytucji” i „nakazuje podejmowanie przez państwo takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami”. Stanowisko to opiera się na założeniu, że państwo ma konstytucyjny obowiązek wspierania instytucji małżeństwa i rodziny, jednak obowiązek ten jest względny – nawet jeżeli dawniej podatek spadkowy nie należał bezpośrednio do prorodzinnego „arsenału” (a zwolnienie dla rodzin częściowo dubluje instytucję zachowku z art. 991 Kodeksu cywilnego), to w obecnej sytuacji, gdzie instytucje te są atakowane z niespotykaną dotąd intensywnością, obniżanie poziomu ich uprzywilejowania jest de facto odbieraniem istniejącego wsparcia. Z tej przyczyny, z perspektywy konserwatywnej i prorodzinnej postulat całkowitego zniesienia podatku spadkowego posiada fundamentalną wadę – usuwa z systemu jedną z istotnych zachęt do zawierania związku małżeńskiego, faworyzując w zamian jedynie konkubinaty i przekazywanie majątku poza rodzinę. Jak dotąd, ustawodawca słusznie wychodzi z założenia, że spadkodawca posiadający najbliższą rodzinę najprawdopodobniej gospodaruje swoim majątkiem wspólnie z członkami tej rodziny. Obciążanie tego majątku podatkiem po śmierci spadkodawcy faktycznie stanowiłoby zatem dla tych osób istotną stratę czegoś „własnego”, czym przez dekady współgospodarowali, a nierzadko nawet konieczność zbycia tego majątku, zwłaszcza nieruchomości, której wartość wzrosła przez lata, braku możliwości opłacenia ogromnego niekiedy podatku z własnych zasobów. Tymczasem dla osób spoza najbliższej rodziny majątek spadkodawcy zawsze stanowi w całości wartość dodaną, niezależnie od tego, czy otrzymają ten majątek w 100%, czy jedynie np. w 80% (powyżej pewnego progu). W dobie kryzysu rodziny, którego przejawem jest także największy kryzys demograficzny od czasów II wojny światowej, państwo nie ma interesu w tym, by uprzywilejowywać inne formy wspólnego pożycia niż rodzina i małżeństwo. Jeżeli, pomimo braku takiego uprzywilejowania, obywatele decydują się jednak na wspólne zamieszkiwanie przez lata i dekady w alternatywnej formie pożycia, to w swoim dobrze pojętym interesie powinni zadbać zawczasu, jeszcze za życia wszystkich uczestników takiego nietypowego układu, o takie uregulowanie statusu prawnego współgospodarowanego przez siebie mienia (np. poprzez umowę dożywocia w przypadku nieruchomości), by po śmierci któregoś z nich pełniło ono dalej funkcje zgodne ze wspólnymi intencjami uczestników.

 

Drobna modyfikacja nie zmienia istoty sprawy

 

W piątek 4 października, gdy opadł kurz po klęsce, jaką okazało się przedwczesne przedstawienie projektu poselskiego, poseł Nowej Nadziei Bronisław Foltyn Bronisław Foltyn zapowiedział między wierszami, że projekt zostanie złożony ponownie, a jedynie wzmianki o „osobach homoseksualnych” zostaną usunięte z tekstu uzasadnienia – stwierdzając, że zostanie to dokonane tylko ze względu na „dobre relacje w klubie”, gdyż „koledzy z KKP proszą o usunięcie tego przykładu”. Jak wskazano w niniejszym tekście, z perspektywy konserwatywnej i prorodzinnej, treść uzasadnienia jest problemem zupełnie wtórnym wobec prawdziwego sedna sprawy. W obecnej postaci, instytucja podatku spadkowego dla osób spoza rodziny, podobnie jak instytucja renty wdowiej, stanowi zgodną z art. 18 i art. 71 ust. 1 Konstytucji RP formę ochrony rodziny oraz „nagrody” dla tych spośród obywateli, którzy zdecydowali się na pozostanie w związku małżeńskim aż do śmierci drugiego z małżonków zamiast życia w konkubinacie. Dlatego względy prorodzinne muszą tutaj przeważyć nad czysto ekonomicznymi – podatek spadkowy dla osób spoza rodziny powinien zostać utrzymany, chyba że w tej samej ustawie zostałby on zastąpiony alternatywną, porównywalną formą ekonomicznego uprzywilejowania małżeństw i rodzin. W związku z tym, w razie ewentualnego zgłoszenia projektu ponownie, posłowie Konfederacji ani żadnej innej formacji odwołującej się do idei konserwatywnych i prorodzinnych, nie powinni udzielać swojego poparcia takiemu rozwiązaniu nawet w przypadku kosmetycznej zmiany treści uzasadnienia.

 

Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

02.10.2024

Jerzy Kwaśniewski: Bodnar i UE żądają cenzury

Rząd Donalda Tuska chce lada dzień wprowadzić do Sejmu projekt ustawy zakazującej „mowy nienawiści”. Oznacza to także zakaz krytyki ideologii gender, czy politycznych postulatów aktywistów LGBT włącznie z homozwiązkami i adopcją homoseksualną. Przepisy napisane w ministerstwie Adama Bodnara to tylko pierwszy krok na drodze ku nowoczesnej i powszechnej cenzurze. W maju zakończyły się prace powołanego w UE „Europejskiego Panelu Obywatelskiego”. Zaproponowano tam, aby Unia wdrożyła mechanizmy sztucznej inteligencji, które będą identyfikować „nienawistne treści” jeszcze przed ich publikacją, czyli w chwili wprowadzania ich na klawiaturze komputera.

 

Ideologiczna cenzura pod pretekstem walki z „mową nienawiści”

Kary za „mowę nienawiści” mogą czekać także wszystkich, którzy będą odrzucać stosowania imion i zaimków niezgodnych z prawdziwą płcią. Nie jest wykluczone, że tragedia powodzi zostanie wykorzystana, aby projekt przyjąć bez prawdziwej debaty, gdy uwaga mediów i całego społeczeństwa skierowana jest ku ofiarom kataklizmu.

Dzięki mobilizacji społeczeństwa, wolność słowa ochroniono ostatnio w Irlandii, gdzie rząd forsował przepisy przewidujące karę więzienia za… nieumyślne posiadanie treści nienawistnych.

W czasie powodzi rząd Tuska pokazał już, że nie zawaha się przed ściganiem obywateli za krytykowanie władzy. Zatrzymano 22-latka, który w mediach społecznościowych skarżył się na to, że po zalanych miejscowościach „chodzą uzbrojeni szabrownicy, ludzie boją się wyjść z psami na dwór, brakuje policji, wojska, ciężkiego sprzętu, przede wszystkim pomocy od państwa”. Chłopak został aresztowany pod absurdalnym zarzutem… „utrudniania akcji ratowniczej”.

UE chce monitorować internet w czasie rzeczywistym

Przepisy napisane w ministerstwie Adama Bodnara to tylko pierwszy krok na drodze ku nowoczesnej i powszechnej cenzurze. W maju zakończyły się prace powołanego w UE „Europejskiego Panelu Obywatelskiego”, w ramach którego losowo wybrani obywatele 27 państw, pod czujnym okiem urzędników, przygotowali 21 rekomendacji dla „tropienia nienawiści w społeczeństwie”.

Zaproponowano tam, aby UE wdrożyła mechanizmy sztucznej inteligencji, które będą identyfikować „nienawistne treści” jeszcze przed ich publikacją, czyli w chwili wprowadzania ich na klawiaturze komputera. Automatyczne mechanizmy zablokują publikację nieprawomyślnego wpisu, a jeżeli i tak uda się opublikować zakazaną treść, automatycznie powiadomią o tym Europejską Prokuraturę, bo „mowa nienawiści” ma być przestępstwem ściganym ponad państwami narodowymi. Rekomendacje zakładają także poddanie wszystkich dzieci unijnym kursom „unikania nienawiści” przed ukończeniem 8. roku życia.

Adam Bodnar wdraża cenzorskie rekomendacje UE

Rekomendacje „Europejskiego Panelu Obywatelskiego” nie są teoretycznie wiążące. Jednak w praktyce są już wdrażane. 27 czerwca polski rząd wyraził zgodę na „Strategiczną Agendę 2024-2029” Komisji Europejskiej, która przewiduje między innymi walkę z „dezinformacją” i „mową nienawiści”. W tym samym czasie Adam Bodnar stworzył specjalny rządowy „Zespół do spraw przeciwdziałania mowie nienawiści”, wśród jego członków znalazł się prof. Michał Bilewicz, który za antysemickie (a zatem nienawistne) uważa nawet… satyryczne rysunki Cezarego Krysztopy.

Rekomendacje wdraża nie tylko Adam Bodnar. Powołał się na nie lewicowy premier Hiszpanii Pedro Sanchez, zapowiadając ustawową walkę z fake newsami. Co charakterystyczne, nowe prawo miałoby dotyczyć tylko prywatnych, niezależnych mediów, bo rządowe najwyraźniej z definicji mówią prawdę…

Jak walka z „mową nienawiści” wygląda na Zachodzie?

Drakońskie kary za „wzniecanie nienawiści” grożą już w Szkocji, gdzie nowa ustawa uznaje za zbrodnię stosownie niechcianych zaimków i imion wobec osób deklarujących jedną z setek „płci”. Chociaż przeciwko ustawie protestowali pisarka J. K. Rowling, komik R. Atkinson, a nawet Elon Musk, to od kwietnia każdy winny „nienawiści” może trafić do więzienia nawet na 7 lat.

Karom za używanie niezdefiniowanej „mowy nienawiści” towarzyszą nieustannie inicjatywy walki z „dezinformacją” i „fake newsami”, w rzeczywistości oznaczające kontrolę prasy, mediów elektronicznych i naszej wolności słowa. Co ciekawe, w szerokiej definicji zakazanych „fake newsów” sytuowana jest także tzw. „malinformacja”, czyli informacja prawdziwa(!), ale przez powołanych przez władzę „weryfikatorów” uznana za… szkodliwą.

W tym kontekście warto przypomnieć, że Komisarz Unii Europejskiej do spraw Wspólnego Rynku Thierry Breton opublikował oficjalny list, w którym groził Elonowi Muskowi, właścicielowi portalu X (Twitter), negatywnymi konsekwencjami za opublikowanie wywiadu z Donaldem Trumpem.

Jakiej nowelizacji Kodeksu karnego chce minister Bodnar?

Rząd w Warszawie na razie chce kar do 3 lat pozbawienia wolności za „nawoływania do nienawiści” ze względu na „orientację seksualną lub tożsamość płciową” oraz za „znieważanie grup ludności albo poszczególnych osób z powodu ich (…) orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej”. Nie miejmy złudzeń. Przyjęcie nawet tak drastycznej nowelizacji Kodeksu Karnego nie zaspokoi radykałów. To będzie tylko krok na drodze do ideologicznej cenzury, zgodnie z wytycznymi UE.

Pierwszymi ofiarami cenzury padną chrześcijanie, dziennikarze, naukowcy, duchowni i działacze społeczni. W końcu ofiarami represji padną zwykli ludzie, którzy będą wtrącani do więzień za dawnie wyrazu swoim przekonaniom religijnym lub społecznym. Jeżeli kary mogą być przewidziane nawet za nieumyślne posiadanie nienawistnych treści albo za usiłowanie wpisania zakazanych słów we wpisie na Facebooku, to tym bardziej wysyłanie naszego newslettera stanie się działalnością wywrotową.

Ordo Iuris przeciwko cenzurze

Rolą Ordo Iuris w tej sytuacji pokrzyżowanie rządowych planów niepostrzeżonego wdrożenia cenzorskiej ustawy. W tym celu podejmujemy szereg konkretnych działań analitycznych i mobilizujących opinię publiczną, dziennikarzy i liderów opinii.

Wydaliśmy już niezwykle ważną książkę „MOWA NIENAWIŚCI – koń trojański rewolucji kulturowej”. Jej autor mec. Rafał Dorosiński, członek Zarządu Instytutu Ordo Iuris w przystępny sposób tłumaczy, w jaki sposób genderowi ideolodzy wykorzystują walkę z „mową nienawiści” do eliminacji z debaty publicznej wszystkich wypowiedzi krytycznych wobec genderowej i aborcyjnej agendy radykałów.

W obronie wolności słowa i wolności prasy zawiązaliśmy sojusz z Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Kilkanaście dni temu wspólnie zorganizowaliśmy debatę na temat zagrożeń związanych z „mową nienawiści”, której punktem wyjścia była książka mec. Dorosińskiego. Wspólnie z dziennikarzami przygotowujemy też raport, w którym omówimy przykłady naruszania wolności mediów, do których dochodziło w Polsce w ostatnim czasie.

Cały czas monitorujemy prace rządu, parlamentu i organów UE. Poddaliśmy krytycznej analizie propozycje legislacyjne ministra Bodnara. Ich efektem jest przesłane posłom stanowisko, w którym wskazaliśmy między innymi, że projekt zmian w Kodeksie karnym budzi poważne wątpliwości pod kątem zgodności z art. 54 Konstytucji, który „każdemu zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów”.

Gdy tylko projekt trafi pod obrady Sejmu, musimy przeprowadzić sprawną mobilizację obrońców wolności słowa i zablokować jego przyjęcie.

 

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

02.10.2024

Projekt rezolucji Rady Europy - dekryminalizacja prostytucji i zapewnienie dostępu do „bezpiecznej aborcji”. Jutro głosowanie

· Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy opublikowało projekt rezolucji dotyczącej różnych aspektów zjawiska prostytucji.

· W dokumencie prostytucja jest normalizowana oraz przedstawiana jako „świadczenie usług seksualnych”.

· Wskazuje się tam również, wbrew faktom i badaniom naukowym, na potrzebę rozróżnienia „dobrowolnej prostytucji” od przymusowej prostytucji, występującej jako forma handlu ludźmi.

· Projekt zaleca państwom członkowskim Rady Europy dekryminalizację prostytucji oraz zapewnienie osobom „świadczącym usługi seksualne” prawa do aborcji na żądanie, jako zwykłej usługi z zakresu opieki zdrowotnej.

· Dokument stoi w jawnej sprzeczności z różnymi aktami prawa międzynarodowego, które mają na celu ochronę godności kobiet oraz zwalczanie prostytucji i wykorzystywania seksualnego.

· Projekt rezolucji będzie poddany pod głosowanie w czwartek 3 października.

 

W ostatnich dniach Komisja równości i niedyskryminacji (Committee on Equality and Non-Discrimination) działająca w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (Parliamentary Assembly of the Council of Europe) opublikowała projekt rezolucji poświęcony różnym aspektom „pracy seksualnej”. Autorem dokumentu jest Fourat Ben Chikha, belgijski polityk tunezyjskiego pochodzenia, senator z ramienia flamandzkiej Partii Zielonych (Groen), oraz członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, określający się jako „dumny queerowy muzułmanin”. W rezolucji zawarto szereg uwag oraz zaleceń związanych z sytuacją i prawami „osób świadczących usługi seksualne”.

„Praca seksualna” nie powinna być utożsamiana z handlem ludźmi – kontrowersyjny projekt stanowiska Rady Europy

Projekt rezolucji rozpoczyna się od stwierdzenia, że „osoby świadczące usługi seksualne” (sex workers) są częścią społeczeństwa i mają prawo do bezpieczeństwa, poszanowania godności i ochrony przed dyskryminacją. Zaznacza się tam również, iż spotykają się one ze stygmatyzacją i marginalizacją, są szczególnie narażone na przemoc i wykorzystywanie oraz doświadczają wysokiego poziomu dyskryminacji w dostępie do edukacji, zatrudnienia, zdrowia, mieszkań, wymiaru sprawiedliwości i ochrony przed przemocą. Autorzy wyrażają przekonanie, że źródłem tej dyskryminacji jest wiele różnych czynników, w tym m.in. „orientacja seksualna”, „tożsamość płciowa” (gender identity) oraz „ekspresja płciowa” (gender expression).

W dalszej części dokumentu stwierdzono, że chociaż handel ludźmi w celu wykorzystywania seksualnego, w tym przymusowa prostytucja, jest jednym z głównych rodzajów tego procederu (szczególnie w odniesieniu do kobiet i dziewcząt), to „praca seksualna” nie powinna być utożsamiana z tym handlem ludźmi. W tym kontekście autorzy odwołują m.in. do rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego 1983 (2014) „Prostytucja, handel ludźmi i współczesne niewolnictwo w Europie”, podkreślając, że  „we wszystkich przypadkach władze powinny powstrzymać się od traktowania przepisów dotyczących prostytucji jako substytutu kompleksowych działań mających na celu zwalczanie handlu ludźmi, opartych na solidnych ramach prawnych i politycznych i skutecznie wdrażanych”. Dalej twórcy dokumentu odwołują się do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie M.A. i inni przeciwko Francji (2024), zgodnie z którym na władzach krajowych spoczywa „obowiązek stałego przeglądu swoich przepisów dotyczących usług seksualnych, zwłaszcza gdy opierają się one na zakazie kupowania czynności seksualnych, tak aby móc je zmieniać i dostosowywać do ewolucji standardów międzynarodowych”.

Dekryminalizację prostytucji?

Następnie autorzy przytaczają opinię „licznych organizacji międzynarodowych i ekspertów”, którzy zalecają „pełną dekryminalizację pracy seksualnej jako najlepszy sposób ochrony zdrowia i praw człowieka osób świadczących usługi seksualne”. W tym kontekście przywołuje się oficjalne dokumenty i oświadczenia wydawane przez Komisarza Praw Człowieka Rady Europy, Światową Organizację Zdrowia, Grupę Roboczą ONZ ds. dyskryminacji kobiet i dziewcząt czy Amnesty International. „Stanowiska i argumenty tak szerokiego grona podmiotów powinny być uważnie brane pod uwagę przez ustawodawców i decydentów politycznych przy regulowaniu pracy seksualnej” - możemy przeczytać w projekcie rezolucji.

Twórcy dokumentu odnotowują reformę prawa w Belgii, gdzie m.in. wykreślono prostytucję z tamtejszego kodeksu karnego oraz wprowadzono zabezpieczenie socjalne dla osób zajmujących się prostytucją (od niedawna mogą one „pracować” w oparciu o umowę o pracę).  „Zgromadzenie uważa, że reforma ta stanowi przykład, który mogłyby naśladować inne państwa członkowskie” (…) - podkreślają autorzy projektu rezolucji, zwracając uwagę, iż takie działania mogą pomóc w wyeliminowaniu prawnych szarych stref, w obrębie których może rozwijać się działalność przestępcza związana z prostytucją.

Propozycje rekomendacji Zgromadzenia odnośnie prostytucji

W dalszej części projektu rezolucji zaleca się podjęcie państwom członkowskim Rady Europy szereg różnych działań w materii dotyczącej prostytucji, w tym m.in. wzmocnienia współpracy z organizacjami społeczeństwa obywatelskiego reprezentującymi „osoby świadczące usługi seksualne” oraz organizacjami zapewniającymi wsparcie osobom „świadczącym usługi seksualne” i ofiarom handlu ludźmi. Ponadto, w ocenie autorów wskazane organizacje powinny brać udział w konsultacjach oraz w „opracowywaniu, wdrażaniu, monitorowaniu i ewaluacji polityk mających wpływ na pracę seksualną, a także polityk przeciwdziałających handlowi ludźmi”. W dodatku, postuluje się tam także konieczność zapewnienia osobom „świadczącym usługi seksualne” dostępu do pełnego zakresu usług opieki zdrowotnej w zakresie „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, w tym m.in. „opieki w zakresie bezpiecznej aborcji”. Następnie projekt rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego zaleca państwom członkowskim Rady Europy prowadzenie kampanii, mających na celu  „przeciwdziałanie stygmatyzacji i uprzedzeniom wobec osób świadczących usługi seksualne”. Wśród pozostałych rekomendacji warto odnotować postulat podjęcia odpowiednich działań w celu zwalczania „przymusowej pracy seksualnej” oraz propozycję włączenia przepisów dotyczących „świadczenia usług seksualnych” do ogólnego prawa pracy, a także zapewnienia dostępu do zabezpieczenia społecznego związanego m.in. z emeryturami, bezrobociem, ubezpieczeniem zdrowotnym i świadczeniami rodzinnymi. Wskazuje się również na konieczność zapewnienia osobom zajmującym się prostytucją możliwości zrzeszania się i tworzenia związków zawodowych lub przystępowania do nich.

Prostytucja uderza w godność kobiet

Dokonując analizy projektu rezolucji, warto zwrócić uwagę na kilka zasadniczych kwestii. Po pierwsze, dokument oparto na założeniu, zgodnie z którym należy zdecydowanie rozróżnić „świadczenie usług seksualnych”, rozumianych jako „dobrowolna prostytucja” od prostytucji przymusowej czego przykładem jest chociażby podkreślenie, że „praca seksualna nie powinna być łączona z handlem ludźmi”. Tymczasem w rzeczywistości jest całkowicie na odwrót, jako że liczne badania oraz publikacje naukowe wyraźnie wskazują, iż wykorzystywanie oraz wyzysk seksualny są jedną z podstawowych form współczesnego niewolnictwa, jakim bez wątpienia jest handel ludźmi. Odnosi się to również coraz częściej do osób nieletnich, zmuszanych do brania udziału w tym haniebnym procederze. „Nadal najczęstszą formą handlu ludźmi - jeśli chodzi o Polskę - jest wykorzystywanie seksualne kobiet” - możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu Policji z 2015 roku. „Wykryte ofiary handlu ludźmi do celów wykorzystywania seksualnego oraz ofiary handlu ludźmi do pracy przymusowej stanowiły około 82 proc. wszystkich ofiar handlu ludźmi” - napisano w publikacji z lipca tego roku.

Po drugie, projekt rezolucji stoi w sprzeczności z szeregiem różnych aktów prawa międzynarodowego, mających na celu zapobieganie oraz zwalczanie zjawiska prostytucji. Wśród nich wymienić można chociażby z Protokołem z Palermo z 2000 roku, który potępia prostytucję jako formę handlu ludźmi (art. 3) czy z Konwencją Rady Europy w sprawie działań przeciwko handlowi ludźmi z 2005 roku, gdzie w zakresie pojęcia „handel ludźmi” mieści się m.in. „wykorzystywanie prostytucji” oraz „inne formy wykorzystywania seksualnego” (art. 4).

ONZ i Parlament Europejski potępiają prostytucję

Warto  stanowisko Specjalnego Sprawozdawcy ONZ ds. przemocy wobec kobiet, który w oficjalnym raporcie wezwał do globalnego uznania i zwalczania prostytucji jako systemowej przemocy, zalecając jednocześnie ściganie osób korzystających z tego procederu oraz sutenerów. Ważnym jest także oficjalne stanowisko Parlamentu Europejskiego, który w rezolucji przyjętej w 2014 roku stanowczo potępił prostytucję, określając ją jako akt, który ze swej natury stanowi formę przemocy oraz pogwałcenie ludzkiej godności. Co szczególnie istotne, w rezolucji zawarto wezwanie do państw członkowskich, apelując o podjęcie działań zmierzających zarówno do penalizacji gospodarczego wykorzystania prostytucji, jak i do karania osób korzystających z tego typu „usług”.

Finalnie warto odnotować, iż twórcy dokumentu wprost apelują do państw członkowskich o zapewnienie osobom „świadczącym usługi seksualne” prawa do aborcji na żądanie. Uśmiercanie nienarodzonego dziecka zostaje tutaj przedstawione jako zwykły zabieg z zakresu opieki zdrowotnej, wynikający z praw człowieka.

Analizując tekst dokumentu warto zauważyć, iż jego główną tezą jest konieczność legalizacji prostytucji, przedstawianej jako „świadczenie usług seksualnych” a więc takiej samej pracy jak każda inna. Przykładem takiego podejścia może być propozycja zalecenia, zgodnie z którą osoby pracujące w sektorze „usług seksualnych” powinny mieć zapewnioną możliwość tworzenia oraz wstępowania do już istniejących związków zawodowych czy innych organizacji pracowniczych. Tymczasem prostytucja jest zjawiskiem wymagającym systemowego przeciwdziałania, jako że w jej ramach sprowadza się kobietę do roli towaru czy przedmiotu. Warto również pamiętać, że kobiety i dziewczęta uczestniczące w prostytucji są w praktyce nierzadko zmuszane do niej z powodu trudnej sytuacji materialnej oraz narażone na wyzysk, jak i nadużycia ze strony tych, którzy zarządzają całym procederem. Dlatego też organizacje międzynarodowe powinny podejmować wysiłki mające na celu zwalczanie tego zjawiska i zapewnienie niezbędnej pomocy osobom będącym jego ofiarami, a także zagwarantowanie pociągnięcia do odpowiedzialności ludzi wyzyskujących ich trudne położenie.

Projekt rezolucji będzie poddany pod głosowanie w czwartek 3 października.

 

Patryk Ignaszczak – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej

Rafał Dorosiński: Sejmowa komisja przyjęła ustawę Ordo Iuris!

Sejmowa Komisja Petycji jednogłośnie (!) poparła złożony przez Ordo Iuris projekt ustawy zakazującej tranzycyjnego okaleczania dzieci i młodzieży. Ustawa została skierowana do dalszych prac we właściwych komisjach sejmowych. Nasz sukces wzbudził prawdziwą wściekłość lewicowych mediów.

 

Olimpiada zdominowana przez ideologię

Zanim opiszę nasz najnowszy sejmowy sukces, wspomnę zakończone Igrzyska Olimpijskie w Paryżu – w tym roku pełne ideologicznych prowokacji. Już ceremonia otwarcia przesiąknięta była bluźnierczymi odniesieniami. W kolejnych dniach wielkie emocje wywołali zawodnicy z Tajwanu i Algierii, którzy całkowicie zdominowali olimpijskie zmagania w boksie kobiet pomimo tego, że na krótko przed rozpoczęciem Igrzysk… obaj zostali zdyskwalifikowani przez Międzynarodową Federację Boksu, która uznała, że nie są kobietami. Nie miało to znaczenia dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Trzeba uczciwie przyznać, że w tych przypadkach nie mieliśmy co prawda do czynienia – jak to bywało już w innych dyscyplinach sportowych – z zawodnikami, którzy ponosząc porażki w męskim boksie, z dnia na dzień stwierdzili, że identyfikują się jako kobiety. Wedle dostępnej wiedzy obaj bokserzy mają męskie geny (XY) i męski poziom testosteronu, cierpiąc jednocześnie na zaburzenia w rozwoju płci, które nie pozwoliły na pełne rozwinięcie się męskich cech. Wciąż jednak dysponują ogromną przewagą fizyczną nad kobietami. Cała sprawa słusznie wywołała dyskusję i zwróciła uwagę na destrukcyjne dla kobiecego sportu dopuszczanie mężczyzn do rywalizacji z paniami.

Widać w tej sprawie pewne tendencje zmian. Niedawno amerykański Sąd Najwyższy unieważnił forsowaną przez prezydenta USA Joe Bidena i Kamalę Harris ustawę, która miała zezwolić na starty mężczyzn w kobiecych zawodach sportowych. Pod koniec lipca jeden z najważniejszych sądów w Wielkiej Brytanii uznał, że przepisy wprowadzające zakaz tranzycji nieletnich są zgodne z prawem. W efekcie, nowy (lewicowy!) brytyjski rząd przedłużył właśnie na kolejne trzy miesiące zakaz sprzedawania „blokerów dojrzewania” osobom małoletnim w Anglii, Walii i Szkocji. Akurat w tej sprawie warto, by polskie władze wzięły przykład z Brytyjczyków czy Amerykanów.

Pierwszy krok w stronę zakazu tranzycji dzieci w Polsce wykonany!

Tragedię dzieci i rodziców poddawanych tranzycji rozumiemy doskonale. Do prawników Ordo Iuris regularnie zgłaszają się zrozpaczeni rodzice nastolatków, którzy chcąc „zmienić płeć” przyjmują szkodliwe hormony, niszcząc swój organizm. Wprowadzenie zakazu „tranzycji” w Polsce to sprawa pilna, a jakakolwiek zwłoka będzie oznaczać dramat tysięcy młodych ludzi, zmanipulowanych przez genderystów.

Dziś mogę z wielką satysfakcją ogłosić nasz sukces na drodze do wprowadzenia takiego zakazu w Polsce.

Pod koniec lipca Sejmowa Komisja Petycji jednogłośnie (!) poparła złożony przez Ordo Iuris projekt ustawy zakazującej tranzycyjnego okaleczania dzieci i młodzieży. Ustawa została skierowana do dalszych prac we właściwych komisjach sejmowych. Nasz sukces wzbudził prawdziwą wściekłość lewicowych mediów.

Podczas debaty nad projektem wiceprzewodnicząca Komisji Petycji – Urszula Augustyn z Koalicji Obywatelskiej – wprost przyznała, że projekt „jest dopracowany, argumentacja jest bardzo rozbudowana, świetnie przygotowana, tutaj chapeau bas, naprawdę tych argumentów jest bardzo, bardzo wiele”. Stosunkowo pozytywna dla projektu ustawy o zakazie tranzycji nieletnich była także opinia Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu. Choć nie wyraża ona pełnej akceptacji projektu, to jednak uznaje, że „problem przedstawiony w petycji jest istotny społecznie” i że „brakuje regulacji, które w sposób kompleksowy regulowałaby omawiane zjawisko”.

Nie pozwolimy wejść do szkół tranzycyjnemu szaleństwu!

Szerokich echem w mediach odbił się też nasz poradnik dla nauczycieli „Gdy Kasia twierdzi, że jest Tomkiem”, w którym wspieramy nauczycieli przymuszanych do stosowania wobec uczniów z zaburzeniami tożsamości płciowej wymyślonych przez nich imion i zaimków, nie odpowiadających ich płci. Podajemy konkretne argumenty, na jakie może się powołać nauczyciel oraz wskazujemy, za pomocą jakich środków prawnych może się bronić przed naciskami i karami ze strony dyrekcji szkoły. Poradnik jest skierowany nie tylko do nauczycieli, ale również rodziców i uczniów – w szczególności starszych dzieci w szkołach średnich, których prawa też są naruszane poprzez zmuszanie ich do używania fałszywych imion lub zaprzeczania oczywistej prawdzie o płci innych uczniów.

Wskazujemy w nim, że nauczyciel, który dla dobra dziecka odmawia zwracania się do niego za pomocą imienia i zaimków niezgodnych z jego płcią, może powołać się między innymi na przepisy ustawy – Prawo o aktach stanu cywilnego, zgodnie z którymi to z aktu urodzenia wynika, jaką płeć, imię i nazwisko ma dana osoba. Przypominamy, że wbrew bezpodstawnym zarzutom aktywistów LGBT, odmowy afirmacji zaburzeń płci ucznia nie można uznać ani za naruszenie prawa do prywatności, ani za przejaw dyskryminacji.

Zwracanie się do wszystkich uczniów zgodnie z danymi poświadczonymi urzędowo jest wyrazem ich równego traktowania oraz troski o ich zdrowie. Afirmacja zaburzeń tożsamości płciowej dziecka może bowiem nie tylko przyczynić się do utrwalenia problemów tego dziecka, ale także wpłynąć na negatywnie na rozwój psychofizyczny jego kolegów i koleżanek z klasy. Inni uczniowie mogą bowiem zacząć zadawać sobie pytania o to, czy jeśli Jaś nie jest chłopcem tylko dziewczynką, to czy, aby na pewno ja jestem chłopcem/dziewczynką?

Treści poradnika są też przedmiotem spotkań i szkoleń. W tym tygodniu eksperci Instytutu Ordo Iuris – mec. Marek Puzio wraz z dyrektorem Centrum Życia i Rodziny Marcinem Perłowskim i Agnieszką Marianowicz-Szczygieł – odbywali takie spotkanie w Gnieźnie, a kolejne spotkania są planowane.

Obnażamy kłamstwa genderystów

Z kolei w moim niedawnym, zamieszczonym na naszej stronie artykule „Genderowy domek z kart. 5 mitów na temat zmiany płci” pisałem o tym, że zaburzenia tożsamości płciowej mają w większości przypadków charakter przejściowy i bez tranzycji same ustępują. Podanie dziecku blokerów hormonów go nie leczy, ale zaburza jego rozwój. Natomiast tranzycja chirurgiczna trwale okalecza dzieci. Brak jest przekonujących danych świadczących o tym, że poddanie się tranzycji zmniejsza ryzyko samobójstwa. Co więcej, istnieją badania, stwierdzające znacznie wyższy odsetek samobójstw wśród osób po tranzycji niż u reszty społeczeństwa.  

Choć wielu Polaków nie zdaje sobie z tego sprawy, problem narzucania naszym dzieciom toksycznej ideologii jest już dawno obecny w Polsce. Proszę sobie wyobrazić, że niedawno otrzymaliśmy zgłoszenie z jednej ze szkół w województwie zachodniopomorskim, której władze – ze strachu przed utratą środków z UE - wpisały do szkolnego statutu, że obok uczniów i uczennic do szkoły uczęszczają także „osoby uczniowskie”. Podjęliśmy już interwencję w tej sprawie.

Jeśli skutecznie nie zatrzymamy radykalnych ideologów, aktywistów i polityków, to niedługo w Polsce nauczyciele mogą być wsadzani do więzień za to, że nazywają swoich uczniów zgodnie z ich płcią. Taki los spotkał już przecież irlandzkiego nauczyciela Enocha Burke’a. Spędził on w więzieniu łącznie ponad 400 dni za to, że nie chciał ulec genderowej nowomowie.

Polska jest w trakcie genderowej rewolucji. Tylko od nas zależy, na ile pozwolimy radykałom. Musimy twardo i zdecydowanie sprzeciwiać się krzywdzeniu dzieci – podawaniu im hormonów i okaleczaniu skalpelem. Czas powstrzymać strumień pieniędzy płynący do tranzycyjnego biznesu. Nasze publikacje, analizy, poradniki i projekt ustawy zmierzają wprost do tego celu.

 

Adw. Rafał Dorosiński – członek Zarządu Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

25.09.2024

Węgierski plan na Unię Europejską

· W Radzie Unii Europejskiej trwa rozpoczęta 1 lipca prezydencja Węgier.

· Opublikowany przez rząd w Budapeszcie program prezydencji ogniskuje się wokół kilku kluczowych tematów, takich jak konkurencyjność gospodarki, polityka obronna, kwestie dotyczące rozszerzenia Unii Europejskiej o nowe państwa członkowskie czy nielegalna imigracja.

· Węgry wskazują m.in. na potrzebę ochrony zewnętrznych granic Unii Europejskiej oraz akcentują problemy w obszarze rolnictwa, podkreślając znaczenie bezpieczeństwa i suwerenności żywnościowej UE.

· Podkreśla się tam również potrzebę pogłębienia partnerstwa na linii Unia Europejska - Wielka Brytania, wskazując na to ostatnie państwo jako kluczowego partnera UE.

· W dokumencie zawarto szereg postulatów i deklaracji, które należy ocenić pozytywnie. Trzeba mieć jednak na względzie, iż sprawowanie przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej jest przede wszystkim funkcją honorową, pozostałością po dawnym układzie instytucjonalnym UE.

 

Co zamierza rząd Węgier?

Prezydencja w Radzie Unii Europejskiej to półroczny okres, w którym jedno z 27 państw członkowskich rotacyjnie przewodniczy posiedzeniom tego gremium. W ramach sprawowanej funkcji dany kraj zapewnia ciągłość działań Unii Europejskiej, ustala porządek obrad Rady oraz prowadzi negocjacje w gronie państw członkowskich. Zgodnie z harmonogramem, od 1 lipca bieżącego roku prezydencję w Radzie Unii Europejskiej sprawują Węgry (do 31 grudnia).

W czerwcu Zoltán Kovács, przedstawiciel rządu Węgier ds. międzynarodowych zaprezentował szczegółowe założenia programu prezydencji. Dokument ten możemy podzielić na dwie części. Pierwsza z nich koncentruje się wokół kilku kluczowych tematów, wśród których wymienić można m.in. konkurencyjność, politykę obronną, nielegalną imigrację, politykę rolną czy kwestię ewentualnego poszerzenia Unii Europejskiej o nowe państwa członkowskie. Druga poświęcona jest natomiast programowi węgierskiej prezydencji w odniesieniu do każdej z 10 konfiguracji Rady Unii Europejskiej.

Konkurencyjność i obronność

Pierwsza część dokumentu rozpoczyna się od podkreślenia znaczenia globalnych wyzwań, z którymi aktualnie musi mierzyć się Europa. Za przykład podaje się tutaj m.in. wysoką inflację, zwiększone zadłużenie, wysokie ceny energii oraz powolny wzrost gospodarczy. Dlatego też, w opinii przedstawicieli Węgier, kluczowe znaczenie ma poprawa wydajności, a tym samym konkurencyjności Unii i jej państw członkowskich oraz stymulowanie wzrostu gospodarczego. Fundamentalne dla realizacji powyższych założeń jest, wedle przedstawicieli Węgier, przyjęcie Nowego Europejskiego Porozumienia na rzecz Konkurencyjności (New European Competitiveness Deal). Samo porozumienie ma na celu przywrócenie rozwoju gospodarczego i stworzenie warunków dla zrównoważonego wzrostu, pogłębienia rynku wewnętrznego, skupienia się na wspieraniu małych i średnich przedsiębiorstw, promowania transformacji ekologicznej i cyfrowej.

W dokumencie informuje się bardzo ogólnie o potrzebie wzmocnienia Europejskiej polityki obronnej (European defence policy). W ocenie Węgrów, taka konieczność wynika z obecnej sytuacji geopolitycznej, w tym z „trwających i pojawiających się konfliktów na kontynencie” (w domyśle chodzi o wojnę na Ukrainie, s. 5). Unia Europejska musi więc odgrywać większą rolę w gwarantowaniu własnego bezpieczeństwa poprzez wzmocnienie swojej odporności i zdolności do działania. Dlatego też prezydencja węgierska zobowiązuje się położyć szczególny nacisk na wzmocnienie europejskiej bazy technologiczno-przemysłowej w dziedzinie obronności, włączając w to m.in. wzmocnienie współpracy w zakresie zamówień publicznych w dziedzinie obronności między państwami członkowskimi.

Walka z nielegalną imigracją kluczowym zadaniem

W programie rozszerzenie Unii Europejskiej określa się jako „jedną z najbardziej udanych polityk Unii Europejskiej”, podkreślając jednocześnie, iż, aby utrzymać tę korzystną tendencję konieczne jest „zachowanie polityki akcesyjnej opartej na merytoryce, zrównoważonej i wiarygodnej” (s.5). W tym krótkim i ogólnym fragmencie wspomina się o „europejskiej perspektywie” dla Bałkanów zachodnich. Nie ma natomiast odniesienia do kwestii ewentualnego przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej.

Co do kwestii nielegalnej imigracji, w dokumencie podkreśla się znaczenie presji migracyjnej, z którą od dłuższego czasu mierzy się Europa. Węgry słusznie uwypuklają, iż jest to szczególne obciążenie dla państw członkowskich położonych przy zewnętrznej granicy Unii Europejskiej. Twórcy programu zaznaczają, że rozwiązanie tego problemu wymaga długoterminowych instrumentów oraz ścisłej współpracy z krajami graniczącymi z UE, a także z kluczowymi krajami pochodzenia i tranzytu. Dlatego też węgierska prezydencja zobowiązuje się zwrócić szczególną uwagę na zewnętrzny wymiar migracji, w tym na „skuteczną współpracę z odpowiednimi państwami trzecimi, skuteczniejsze powroty oraz innowacyjne rozwiązania w zakresie przepisów azylowych”. Ponadto Węgrzy wskazują na potrzebę ochrony granic zewnętrznych UE oraz konieczność zapewnienia odpowiedniego finansowania takiej ochrony.

Odnośnie polityki spójności (polityka, której głównym celem jest zwiększenie spójności ekonomicznej i społecznej w Unii Europejskiej), Węgrzy stwierdzają, iż należy zmniejszyć dysproporcje regionalne, a także zapewnić spójność gospodarczą, społeczną i terytorialną. W tym kontekście przytacza się również dane, zgodnie z którymi ponad jedna czwarta ludności UE mieszka w regionach, które nie osiągają 75% średniego poziomu rozwoju Unii (s. 6). Dlatego też prezydencja węgierska zobowiązuję się do „strategicznej debaty na wysokim szczeblu na temat przyszłości polityki spójności, w tym jej roli w promowaniu konkurencyjności i zatrudnienia, a także w podejmowaniu wyzwań demograficznych” (s. 6).

Jak odpowiedzieć na kryzys demograficzny?

Podrozdział poświęcony sprawom agrokulturowym zatytułowano jako „Polityka rolna UE zorientowana na rolników” (a farmer-oriented EU agricultural policy). Zwraca się tam uwagę na nowe negatywne okoliczności, takie jak zmiany klimatyczne, rosnące koszty produkcji, import z krajów trzecich oraz zbyt rygorystyczne normy produkcji, które przełożyły się na znaczne zmniejszenie konkurencyjności sektora. W dokumencie słusznie akcentuje się, iż „byt europejskich rolników jest zagrożony” (s.6), jednocześnie uwydatniając potrzebę zapewnienia Europie bezpieczeństwa żywnościowego i suwerenności żywnościowej. W związku z tym, węgierska prezydencja zobowiązuje się zachęcać Radę ds. Rolnictwa i Rybołówstwa do skorzystania z instytucjonalnego okresu przejściowego i pokierowania nową Komisją w formułowaniu zasad unijnej polityki rolnej po 2027 r. na rzecz konkurencyjnego, odpornego na kryzys i przyjaznego rolnikom rolnictwa. „Promowanie zrównoważonego rolnictwa jest kluczowym priorytetem dla znalezienia racjonalnej równowagi w odniesieniu do strategicznych celów Europejskiego Zielonego Ładu, stabilizacji rynków rolnych i godnego poziomu życia rolników” - możemy przeczytać w dokumencie.

W części poświęconej sprawom demografii kładzie się nacisk na problemy towarzyszące starzeniu się społeczeństwa, wskazując na niestabilność systemu opieki społecznej oraz na problemy związane z brakiem siły roboczej, co dodatkowo przekłada się na trudności natury gospodarczej, konkurencyjność oraz stabilność fiskalną. W związku z tym, prezydencja węgierska „pragnie zwrócić uwagę na te wyzwania”, odwołując się do komunikatu Komisji Europejskiej z października 2023 roku, kiedy wskazane gremium zaprezentowało „zestaw narzędzi do zarządzania zmianą demograficzną w UE” (obejmuje on wspieranie rodziców, młodszych i starszych pokoleń m.in. poprzez zapewnienie dostępu do dobrej jakości opieki, ułatwianie dostępu do rynku pracy czy przystępne cenowo mieszkania).

W dalszej części dokumentu autorzy odnoszą się do zagadnień z zakresu każdej z 10 konfiguracji Rady Unii Europejskiej - takie układy Rady nazywa się również Radami Branżowymi, jako że przedmiotem ich prac są kwestie z jakiegoś określonego obszaru, np. Rolnictwa i Rybołówstwa czy Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych.

Z całego szeregu krótko i ogólnie opisywanych kwestii, odnoszących się do wielu odmiennych spraw, warto odnotować deklarację dotyczącą pogłębiania wzajemnych stosunków na linii Unia Europejska - Wielka Brytania, z tym ostatnim państwem jako kluczowym partnerem UE czy deklarację o poparciu UE dla niepodległości Ukrainy – podkreśla się tutaj, że „prezydencja węgierska będzie kontynuować prace w oparciu o wcześniejsze decyzje i wytyczne ustalone przez Radę Europejską” (s. 12). Na uwagę zasługuję również deklaracja odnośnie potrzeby „pragmatycznego i zrównoważonego podejścia do Chin”, jako celu węgierskiej prezydencji w Radzie UE. To podejście ma być osadzone w kontekście partnerstwa handlowego i gospodarczego (s. 15). Ponadto węgierska prezydencja zobowiązuje się „śledzić kwestie sądowe związane z rosyjską wojną agresji przeciwko Ukrainie” (s. 25) oraz poświadcza, że  „przywiązuje dużą wagę do walki ze zmianą klimatu” (s. 28).

Większych zmian być nie powinno

Znaczną część programu węgierskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej można ocenić pozytywnie, podając za przykład m.in. potrzebę ochrony zewnętrznych granic Unii Europejskiej czy zwrócenie uwagi na szczególne obciążenie tych państw członkowskich, które położone są przy granicach zewnętrznych UE. W podobnym tonie należy skomentować te fragmenty programu, w których odniesiono się do materii związanej z polityką rolną, dostrzegając trudne położenie rolników w wielu państwach członkowskich. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, iż sprawowanie przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej jest przede wszystkim funkcją honorową, będąc niejako reliktem dawnego układu prawno-instytucjonalnego Unii Europejskiej (w odniesieniu do sytuacji sprzed przyjęcia Traktatu lizbońskiego). Sama prezydencja sprowadza się bowiem do zadań o charakterze porządkowym, takich jak np. przewodniczenie posiedzeniom poszczególnych konfiguracji Rady Unii Europejskiej czy organizowanie spraw tego gremium. Dlatego też nie należy spodziewać się jakiejkolwiek większej zmianie w polityce Unii Europejskiej.

 

Patryk Ignaszczak – Analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

25.09.2024

Rada Europy: walka z przemytem migrantów przy jednoczesnym ułatwianiu migracji zarobkowej

· Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy opublikowało raport, w którym zaproponowano przygotowanie nowego instrumentu zwalczania przemytu imigrantów.

· W dokumencie wskazuje się na potrzebę wzmocnienia ponadnarodowej współpracy różnych państw w kwestii przemytu ludzi oraz na konieczność uczynienia działalności przemytników imigrantów nieopłacalną.

· Autorzy raportu zachęcają jednak również do zwiększenia dostępu do bezpiecznych i legalnych ścieżek migracji zarobkowej oraz łączenia rodzin imigrantów.

 

Działalność przemytników narusza suwerenność państw

Europejski Komitet ds. Problemów Przestępczości (European Committee on Crime Problems), działający w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (Parliamentary Assembly of the Council of Europe) opublikował raport poświęcony zwalczaniu przemytu nielegalnych imigrantów. W skład raportu wchodzą rezolucja oraz rekomendacje adresowane do państw członkowskich.

Tekst dokumentu rozpoczyna się od rezolucji przyjętej przez Zgromadzenie Parlamentarne RE 27 czerwca 2024 roku. Jej autorzy odwołują się do dotychczasowych wysiłków podejmowanych w celu ograniczenia przemytu imigrantów oraz podkreślają stanowisko Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, według którego przemycanie imigrantów jest międzynarodową działalnością przestępczą podważającą suwerenne prawo państw do kontrolowania swoich granic i zwiększającą podatność na zagrożenia osób przemieszczających się. W tym kontekście, w dokumencie zaznaczono, że jednym z kluczowych czynników mogących ograniczyć skalę tego zjawiska jest uczynienie działalności przemytników nieopłacalną i zwiększenie „skutecznego dostępu do bezpiecznych i legalnych ścieżek migracji zarobkowej, łączenia rodzin oraz osób ubiegających się o ochronę międzynarodową”. Jednocześnie twórcy dokumentu wielokrotnie i wyraźnie akcentują, iż zwalczanie przemytu migrantów czy samej nielegalnej imigracji, powinno być prowadzone z uwzględnieniem „ochrony podstawowych praw osób przemieszczających się, w tym przemycanych migrantów”. Pojawia się też stwierdzenie o potrzebie skutecznego zwiększania bezpiecznych i legalnych ścieżek migracji.

Zgromadzenie z niepokojem odnotowuje brak spójności w ustawodawstwie państw członkowskich mającym na celu zwalczanie przemytu migrantów, co, w ocenie Zgromadzenia, może prowadzić do negatywnych konsekwencji dla ochrony praw człowieka. W tym kontekście autorzy dokumentu przypominają, że „przepisy lub działania dotyczące przemytu migrantów nigdy nie powinny być wykorzystywane do zastraszania lub kryminalizacji migrantów i obrońców praw migrantów”.

Dalej w deklaracji wskazano, że instrument Rady Europy mający na celu zwalczanie przemytu imigrantów, określony w Rezolucji 232 (2020) i Rekomendacji 2171 (2020), powinien uwzględniać m.in. konieczność nakładania przez prokuratorów sankcji na sprawców, zgodnie z proporcjonalnym, stopniowym i zniuansowanym podejściem do sankcji karnych". Następnie dokument przypomina m.in. o obowiązkach państw członkowskich w zakresie przestrzegania praw podstawowych przemycanych imigrantów oraz innych zobowiązaniach w tym obszarze wynikających z prawa międzynarodowego. Wspomniano też o strategicznej roli Unii Europejskiej w kontekście potrzeby harmonizacji przepisów dotyczących migracji, jak i zarządzania granicami.

Przemyt ma się nie opłacać

W ramach rekomendacji zawartych w dokumencie, Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy zaleca, by instrument dotyczący przemytu imigrantów został przygotowany przez Komitet Ministrów Rady Europy. Ponadto, instrument powinien uwzględniać definicję zawartą w Protokole przeciwko przemytowi migrantów drogą lądową, morską i powietrzną, gdzie „przemyt imigrantów” jest rozumiany jako „pozyskanie, w celu uzyskania, bezpośrednio lub pośrednio, korzyści finansowej lub innej korzyści materialnej, nielegalnego wjazdu osoby do Państwa-Strony, którego dana osoba nie jest obywatelem lub stałym rezydentem”. Jednocześnie rekomenduje się, by „pozyskanie” (procurement) nielegalnego wjazdu nie było tożsame z nielegalnym przekroczeniem granicy a przestępstwo przemytu migrantów koniecznie wiązało się z okolicznością, że przemytnik osiąga materialna lub niematerialną korzyść. Ponadto zaleca się, ażeby m.in. osoby potrzebujące ochrony nie podlegały sankcjom karnym ani administracyjnym za nielegalne przekroczenie granicy oraz by zwolnić z odpowiedzialności karnej „pomoc humanitarną i wszelkie wsparcie dla imigrantów, w dostępie do ich podstawowych praw”, gdy takie działania są prowadzone bez dążenia do uzyskania jakichkolwiek korzyści finansowych lub materialnych.

W dalszej części dokumentu zawarto uzasadnienie uprzednio wskazanych rekomendacji. Autorzy odwołują się tam do innych dokumentów Rady Europy oraz zaznaczają, iż RE nie przyjęła jeszcze żadnego instrumentu dotyczącego przemytu migrantów, który obejmowałby różne kwestie związane z ochroną praw człowieka, jak i walki z przestępczością w tym obszarze. Podkreśla się również transgraniczny charakter przestępczości związanej z „przemytem imigrantów”, co pociąga za sobą konieczność ponadnarodowej współpracy różnych państw. Nie mogą one bowiem, z racji specyfiki tego typu czynów, walczyć ze zjawiskiem przemytu ludzi na poziomie krajowym. Następnie dokument opisuje politykę i uregulowania prawne poszczególnych państw odnośnie zagadnień związanych z przemytem imigrantów.

Ułatwienie migracji w ramach walki z przemytem

Dokument przygotowany przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy cechuje się dużym stopniem ogólności. Jakkolwiek część zawartych tam postulatów i rekomendacji zasługuje na zdecydowanie pozytywną ocenę, możemy też znaleźć zalecenia, które, w świetle ostatnich doświadczeń państw europejskich, budzą daleko idące zastrzeżenia. Przykładem tego jest twierdzenie, zgodnie z którym zwiększenie „skutecznego dostępu do bezpiecznych i legalnych ścieżek migracji zarobkowej, łączenia rodzin oraz osób ubiegających się o ochronę międzynarodową”. Tymczasem badania opinii publicznej z marca bieżącego roku wyraźnie wskazują, iż Europejczycy domagają się daleko idących ograniczeń w tej materii. Połowa ankietowanych nie akceptuje dotąd stosowanej polityki migracyjnej Unii Europejskiej. Jednocześnie 48% respondentów twierdzi, że liczba migrantów przybywających do UE jest zbyt wysoka, a 64% domaga się silniejszych kontroli granicznych. Ze zdecydowaną aprobatą należy natomiast przyjąć postulat podjęcia działań mających na celu uczynienie działalności przemytników imigrantów nieopłacalną. Znaczące ograniczenie możliwości praktykowania tego haniebnego procederu spowodowałoby bowiem istotną przeszkodę dla osób, które zamierzają dostać się do państw członkowskich Unii Europejskiej z pominięciem procedur oraz przyczyniłoby się do zmniejszenia liczby śmiertelnych wypadków z udziałem migrantów.

 

Patryk Ignaszczak – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

 

 

 

 

 

 

Czytaj Więcej