Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej iod@ordoiuris.pl

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
Komentarze

Komentarze

Ochrona życia

08.09.2023

Śmierć przez uduszenie, czyli eutanazja w wykonaniu belgijskim. Propozycja Zielonych dla Polski?

Kilka dni temu opinią publiczną wstrząsnęła informacja o śmierci 36-letniej belgijki, która – ze względu na chorobę nowotworową – zdecydowała się na skrócenie swojego życia poprzez eutanazję. Z doniesień medialnych wynika, że towarzyszący kobiecie lekarz i pielęgniarki podali jej za małą dawkę substancji mającej spowodować „godną śmierć”, wobec czego personel udusił ją poduszką. Warto od razu wyjaśnić, że w Belgii eutanazja nie jest niczym nowym, a więc nieznanym - jej legalizacja miała miejsce już w 2002 r. Tymczasem w Polsce postulat prawnej dopuszczalności wspomaganego samobójstwa podniosła Partia Zieloni.  

To wstrząsające wydarzenie z kraju Beneluksu bardzo wyraźnie pokazuje nie tylko jakie zagrożenie niesie ze sobą legalizacja eutanazji jako rzekomo „godnej śmierci”, ale ujawnia również istotę problemu, którego takie przypadki są jedynie skutkiem - niewłaściwego stosunku do wartości ludzkiego życia.

Celem nadrzędnym w eutanazji jest pozbawienie życia

W Belgii eutanazja jest prawnie dopuszczalna od ponad 20 lat. Od momentu jej legalizacji w 2002 r. rozszerzono krąg podmiotów mogących „skorzystać” z tej formy zakończenia życia – w roku 2014 przyjęto w parlamencie poprawkę do ustawy, która zniosła granicę wieku pacjentów, w przypadku których eutanazja jest dopuszczalna. Obniżenie standardu ochrony życia ludzkiego doprowadziło do tego, że w Belgii eutanazji dokonuje się nawet na niemowlętach, kierując się przy tym kryterium jakości życia. Na tle tak ukształtowanego systemu prawnego i praktyki medycznej w Belgii nie dziwi fakt, że kobieta cierpiąca na prawdopodobnie nieuleczalną chorobę nowotworową zdecydowała się na przyjęcie zastrzyku z substancją powodującą śmierć. Według rankingu państw opracowanego pod kątem jakości opieki w końcowym okresie życia (end-of-life care), opublikowanego w styczniu 2022 r. przez Duke Global Health Institute (Duke GHI)[1], Belgia zajmuje dopiero 26. miejsce, ustępując np. takim krajom jak Mongolia czy Białoruś. Przyczyny takiego stanu rzeczy można szukać w zalegalizowaniu eutanazji, bowiem pacjentom, zamiast wielowymiarowej opieki paliatywnej oferuje się pozornie „prostsze” rozwiązanie - zastrzyk z trucizną. 

Niedawny przykład z Belgii pokazuje jednak, że afirmowana głównie przez środowiska lewicowe eutanazja może mieć i w praktyce ma inne oblicze - wobec niepowodzenia w pewien sposób ustandaryzowanej procedury eutanazji, wykonujący ją personel medyczny podjął własne działania, aby doprowadzić do zamierzonego skutku, czyli zgonu pacjentki. Rzeczywistym celem eutanazji nie jest bowiem – wbrew temu, co można nieraz usłyszeć – towarzyszenie i ulżenie w cierpieniu, ale odebranie życia człowiekowi, który wymaga szczególnej opieki ze strony personelu medycznego i znacznych nakładów finansowych. Wspomniany cel ujawnia dobitnie opisane wyżej bezduszne zachowanie wykonawców woli pacjentki w Belgii, które dobitnie zaprzecza narracji o jakkolwiek „dobrej śmierci”; skoro celem jest śmierć, okazuje się, że nie ma znaczenia w jaki sposób ona nastąpi.   

Skutki legalnej eutanazji w praktyce

Obserwowana sytuacja w krajach, które prawnie zaakceptowały eutanazję, dostarcza mocnych argumentów przeciwko jej legalizacji. Całkiem niedawno szerokim echem odbiły się w polskich mediach doniesienia o dramatycznej walce o życie dwuletniego Alfiego Evansa czy mieszkającego w Wielkiej Brytanii Polaka – pana Sławomira. Następnie świat obiegła informacja, że sparaliżowanej weterance w Kanadzie zamiast windy dla ułatwienia poruszania się na wózku inwalidzkim pracownik opieki społecznej zaproponował eutanazję. Aktualnie, za sprawą uduszonej poduszką kobiety, opinia publiczna może poznać skutki legalizacji eutanazji w Belgii. Widać zatem dokładnie, że niezależnie od kręgu kulturowego – czy to w Europie, czy w Ameryce – obniżenie poziomu prawnej ochrony życia ludzkiego poprzez dopuszczenie uśmiercania pacjentów na ich życzenie, niesie ze sobą postępującą powszechną znieczulicę. Świadczący o dojrzałości danego społeczeństwa pożądany postęp w opiece paliatywnej, której głównym założeniem jest profesjonalne, skuteczne leczenie bólu i innych objawów nieuleczalnej choroby oraz dążenie do poprawy jakości życia pacjenta i jego rodziny, próbuje się zastąpić rozwiązaniem pozornie łatwym i dobrym dla cierpiących pacjentów, lecz realnie podważającym wartość ludzkiego życia. To właśnie owa negacja wspomnianej wartości stoi u podstaw tragicznej śmierci kobiety w Belgii oraz innych pacjentów, którym nie zaproponowano innego rozwiązania.

Gdy etykę zastępuje się polityką

Mając świadomość jak fatalne skutki niesie ze sobą legalizacja eutanazji, poważne obawy musi budzić fakt, że także w Polsce jeszcze nie podjęto się przeprowadzenia rzetelnej, merytorycznej debaty na ten temat, a już stał się on elementem kampanii wyborczej. Postulat legalizacji wspomaganego samobójstwa w Polsce podniosła Partia Zieloni. Ugrupowanie to domaga się „prawnej dopuszczalności eutanazji dla osób nieuleczalnie chorych”. Tak ważna i etycznie skomplikowana problematyka na naszych oczach staje się przedmiotem populistycznych haseł i „przepychanek” politycznych bez podjęcia nawet próby wyjaśnienia nieświadomemu społeczeństwu jej istoty.

Podchodząc do tematu legalizacji uśmiercania na życzenie z prawnego punktu widzenia, niezorientowanym najwyraźniej twórcom populistycznego hasła prawnej dopuszczalności eutanazji wypada przypomnieć, że prawna ochrona życia ludzkiego wynika z przyrodzonej godności człowieka i odpowiednich przepisów przede wszystkim Konstytucji RP, a zmiana jednego przepisu w kodeksie karnym tego nie zmieni. W polskim systemie prawnym „człowiek nie ma prawa naruszyć tej godności, unicestwiając życie ludzkie, nawet własne. Dodatkowo należy uznać, że w systemie konstytucyjnym uwzględnia się obiektywną wartość życia człowieka niezależnie od stanu, w jakim się znajduje”[2]. Co więcej, mieszczące się w sferze życia osobistego jednostki prawo do decydowania o ochronie własnego życia i zdrowia, „nie może wkroczyć w zakaz dysponowania swoim życiem, wobec czego ewentualnego żądania zabójstwa nie należy traktować jako emanacji prawa do decydowania o swoim życiu osobistym”[3].

Niezależnie od powyższych argumentów szokuje fakt, że w dobie intensywnego rozwoju medycyny spowodowanie śmierci człowieka w ogóle przedstawia się opinii publicznej jako terapię, rozwiązanie dla osób cierpiących na nieuleczalne choroby. Zamiast propozycji „pozbywania się problemu” przewlekle i nieuleczalnie chorych - bo do tego w rzeczywistości sprowadza się eutanazja skrywana pod płaszczem aktu współczucia – należałoby dołożyć wszelkich starań i środków finansowych, aby Polska, znajdująca się na 14. pozycji w rankingu Duke GHI dla jakości opieki w końcowej fazie życia, przesunęła się na zaszczytne 1. miejsce i już na nim pozostała.

r.pr. Katarzyna Gęsiak, dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Ochrona życia

07.09.2023

Aborcja na dzień przed porodem?

Wbrew swoim zapewnieniom, aborcjoniści nie chcą pomagać mamom spodziewającym się dziecka w trudnej sytuacji życiowej. Niezależnie od tego, jakie są problemy konkretnej matki – czy ciąża jest nieoczekiwana, czy kobieta została porzucona przez ojca dziecka, czy nie może liczyć na pomoc ze strony własnej rodziny, czy też jest ofiarą przemocy domowej – organizacje proaborcyjne nie oferują żadnej formy pomocy. Jedynym oferowanym „rozwiązaniem” ma być zabicie nienarodzonego dziecka. Aborcjoniści postępują przy tym zgodnie z przypisywaną Stalinowi sentencją, głoszącą, że „nie ma człowieka, nie ma problemu”.

Lobby aborcyjne odsłania swoją barbarzyńską twarz

Polsko-białoruska aktywistka Jana Shostak, która miała kandydować do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej, w wywiadzie dla Onetu powiedziała, że jej zdaniem aborcja powinna być legalna do końca ciąży. To oznacza zgodę na zabijanie w pełni rozwiniętych dzieci – nawet na dzień przed porodem! Takie słowa są szczególnie niebezpieczne w ustach kandydatki do Sejmu, która po zdobyciu mandatu będzie miała wpływ na polskie prawo.

Chociaż Koalicja Obywatelska usunęła Shostak z list wyborczych, jej słowa zdążyli poprzeć aktywiści Aborcyjnego Dream Teamu, którzy napisali, że „aborcja powinna być dostępna tak szybko, jak to możliwe i tak późno, jak to potrzebne”. Skompromitowana Jana Shostak pozostała w mainstreamie politycznym, bo na listy wyborcze zaprosiła ją teraz Lewica, która w pełni popiera zbrodnicze postulaty aborcjonistów.

Nie pierwszy raz widzimy, że propagatorzy aborcji próbują kreować się na obrońców praw kobiet, a w rzeczywistości chodzi im tylko o jedno – o doprowadzenie do tego, by w Polsce dochodziło do masowego zabijania niewinnych i bezbronnych dzieci.

Pomagamy kobietom w „trudnej ciąży”

Nam natomiast zależy na tym, aby matki w „trudnej ciąży” mogły otrzymać potrzebne wsparcie. Kiedyś przygotowaliśmy założenia rządowego programu „Za życiem” i od lat staraliśmy się o ich pełne wdrożenie.

Teraz, odpowiadając na sygnalizowane potrzeby mam i rodzin w sytuacji „trudnej ciąży” lub zdiagnozowanej choroby nienarodzonego dziecka, opublikowaliśmy poradnik, w którym wskazujemy, gdzie i na jaką pomoc mogą liczyć kobiety w ciąży zmagające się z konkretnymi problemami. Omawiamy w nim funkcjonowanie hospicjów perinatalnych, domów samotnej matki, ośrodków adopcyjnych oraz okien życia. Potrzebna publikacja dotrze do kobiet w trudnych sytuacjach za pośrednictwem kapelanów szpitalnych oraz szpitalnych pełnomocników ds. praw pacjenta. Poradnik chcemy również przesłać do ośrodków pomocy społecznej, co pozwoli na szersze dotarcie do Polek potrzebujących pomocy.

Jednocześnie pracujemy nad raportem na temat dostępnych form pomocy kobietom w „trudnej ciąży”, w którym wskażemy konkretne rekomendacje zmian w polskim systemie pomocowym, aby oferowane wsparcie mogło być bardziej efektywne. W ten sposób chcemy przyczynić się do lepszego wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. stwierdzającego niezgodność aborcji eugenicznej z Konstytucją RP, w którego uzasadnieniu wskazano, że „pomoc oferowana matkom, aby mogła spełnić swoją rolę, nie może być iluzoryczna – ustawa musi zagwarantować jej realny wymiar”.

Minister Zdrowia uległ presji lobby aborcyjnego

Choć po przełomowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Polsce obowiązuje wyższy standard ochrony życia, to aborcyjni aktywiści robią wszystko, aby wprowadzić w naszym kraju „aborcję na życzenie” z pominięciem procesu legislacyjnego. Kilka tygodni temu Minister Zdrowia Adam Niedzielski, ulegając naciskom lobby aborcyjnego, podjął próbę przeforsowania nowego „wyjątku” od zakazu aborcji, nie zważając przy tym na to, że proponowana interpretacja prawa stoi w sprzeczności z szeregiem przepisów – w tym przede wszystkim z Konstytucją RP.

Polityk na konferencji prasowej stwierdził, że przesłanką do dokonania aborcji miałoby być – jak chcą aborcjoniści – bliżej niesprecyzowane zagrożenie zdrowia psychicznego matki. Przyjęcie takiej interpretacji może doprowadzić do tego, że dzieci nienarodzone będą zabijane w łonach swych matek nawet na kilka dni przed porodem, jeśli ich matki doznają subiektywnie odczuwanego pogorszenia zdrowia psychicznego. Przyjęcie takiej interpretacji oznaczałoby, że finansowana z pieniędzy podatników aborcja byłaby w praktyce osiągalna dla każdej kobiety, w której ocenie ciąża źle wpływa na jej psychikę.  

Minister Niedzielski powołał zespół ekspertów, który już 12 września ma przedstawić rekomendacje dla służby zdrowia dotyczące interpretacji prawa aborcyjnego. Jego słowa sugerują, że eksperci mają pozytywnie zaopiniować dopuszczalność aborcji w sytuacji zagrożenia zdrowia psychicznego matki. Choć Adam Niedzielski przestał być Ministrem Zdrowia, to powołany przez niego zespół nadal funkcjonuje. Ponieważ jest on zdominowany przez ekspertów o poglądach proaborcyjnych, zachodzi duże ryzyko, że zapowiedzi byłego ministra zostaną zrealizowane. Wówczas aborcyjni lobbyści zaczną zbierać krwawe żniwo w polskich szpitalach. 

Przypominamy, że polskie prawo stoi po stronie życia

Prawnicy Ordo Iuris ze wszystkich sił starają się do tego nie dopuścić. Dlatego opublikowaliśmy analizę dotyczącą dopuszczalności aborcji z powodu złego stanu zdrowia psychicznego matki, w której precyzyjnie wykażemy, dlaczego jest to sprzeczne z polskim prawem. Podkreślamy w niej, że ewentualne wcielenie zapowiedzi Adama Niedzielskiego w życie cofnie Polskę o dekady w ochronie życia, zaprzepaszczając dotychczasowe cywilizacyjne sukcesy na tym polu. Dokument zostanie przekazany nowej Minister Zdrowia pani Katarzynie Sójce oraz zespołowi ekspertów przy Ministerstwie Zdrowia.

Opracowujemy także specjalne memorandum, w którym przypomnimy dyrektorom polskich szpitali i pracującym tam lekarzom, jak należy stosować prawo w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku. Wskażemy w nim, w oparciu o obowiązujące przepisy i utrwalone orzecznictwo, że proponowana przez byłego Ministra Zdrowia interpretacja będzie bezprawnie promować aborcję, narażając lekarzy i kierownictwo szpitali na odpowiedzialność karną.

Jeśli dopuścimy do wprowadzenia w Polsce tylnymi drzwiami aborcji „na życzenie”, to jej ofiarą padną miliony nienarodzonych Polaków, które zostaną zamordowane w łonach swoich matek. Nadal możemy obronić wysoki standard ochrony życia gwarantowany Polakom przez Konstytucję RP i dorobek orzeczniczy Trybunału Konstytucyjnego.

Adw. Jerzy Kwaśniewski - prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Edukacja

30.08.2023

Rodzicu, bądź czujny!

Już w przyszłym tygodniu rozpocznie się kolejny rok szkolny. To czas wielkich wyzwań dla dzieci, ale nie tylko dla nich. Również my – rodzice oraz wszyscy zatroskani o dobro najmłodszych, musimy być dobrze przygotowani, bo genderowi aktywiści na pewno nie przepuszczą okazji, by wykorzystać szkołę do indoktrynacji naszych dzieci. Polska konstytucja chroni dzieci przed demoralizacją, a traktaty międzynarodowe zabezpieczają prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Nie znaczy to jednak, że możemy spać spokojnie. Wręcz przeciwnie. Genderowi lobbyści coraz aktywniej wdrażają swoją radykalną agendę na całym świecie – także w polskich szkołach.

Prawo stoi po naszej stronie

Walka z indoktrynacją i seksualizacją dzieci była od zawsze jednym z priorytetów działalności Instytutu Ordo Iuris. Nasi eksperci regularnie publikują kolejne poradniki dla rodziców i nauczycieli, interweniują w ich imieniu, piszą raporty i analizy. Na naszej stronie internetowej udostępniamy za darmo specjalne poradniki dla rodziców. Zawarty w nich wzór „rodzicielskiego oświadczenia wychowawczego” złożyło już w szkolnych sekretariatach tysiące rodziców, informując władze placówki, że udział dziecka w zajęciach prowadzonych przez zewnętrzne organizacje pozarządowe wymaga każdorazowej zgody rodzica lub opiekuna prawnego dziecka.

Prawnicy Instytutu Ordo Iuris wielokrotnie interweniowali w polskich szkołach, gdy genderowi aktywiści – przy współpracy z lewicowymi samorządowcami – wchodzili do szkół ze swoimi programami wulgarnej, ideologicznej seksedukacji. Wiele razy udało nam się skutecznie zapobiec wprowadzeniu tego typu zajęć.

Radni Gdańska wprost przyznali, że to działania Instytutu Ordo Iuris oraz rodziców z Odpowiedzialnego Gdańska doprowadziły do fiaska programu „Zdrovve Love”. Z kolei „Gazeta Wyborcza”, pisała, że to Ordo Iuris doprowadziło do porażki inicjatywy „tęczowych piątków”, która do dziś nie odbudowała swojego zasięgu sprzed naszych interwencji. Skutecznie zatrzymywaliśmy też ideologiczną indoktrynację dzieci w szkołach w Poznaniu, Krakowie i Warszawie.

Jednocześnie jesteśmy świadomi, że to nie my powinniśmy być gwarancją bezpieczeństwa dzieci i rodziców w procesie edukacji. Jesteśmy oczywiście gotowi, by pomóc każdemu, kto się do nas zgłosi, ale rodzice nie powinni być zmuszani do szukania wsparcia profesjonalnych prawników w obronie praw, zapewnionych im bezpośrednio w Konstytucji RP. Po stronie praw rodziców do wychowywania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami stoi zresztą także szereg aktów wiążącego Polskę prawa międzynarodowego – w tym między innymi Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, Konwencja o prawach dziecka i Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej.

Skoro jednak nasi prawnicy nadal muszą interweniować w sytuacjach, w których prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami nie jest respektowane w szkołach – oznacza to, że pilnie potrzebujemy regulacji ustawowych, które wzmocnią te konstytucyjne gwarancje praw rodziców.

Czy projekt „Chrońmy dzieci” chroni dzieci?

Krokiem w stronę urealnienia praw rodziców może się okazać uchwalony właśnie przez Sejm projekt nowelizacji prawa oświatowego, przygotowany przez obywatelski komitet inicjatywy ustawodawczej „Chrońmy dzieci. Wspierajmy rodziców”.

To częściowy sukces Instytutu Ordo Iuris i środowisk rodzicielskich. Jako pierwsi – w 2018 roku – opublikowaliśmy projekt skutecznego prawa gwarantującego wpływ rodziców na treści wdrażane w szkołach przez organizacje pozarządowe. Od tego czasu przekonywaliśmy do zmian polityków. Część z naszych pomysłów, jak obowiązek szczegółowego prezentowania rodzicom treści zajęć dodatkowych, znalazła się w nowej ustawie.

Nowe prawo nie jest jednak pozbawione wad i sprzeczności. Zakazuje „seksualizacji” dzieci – ale nie definiuje pojęcia „seksualizacji”; wzmacnia rolę rodziców – ale odbiera im prawo kontroli edukacyjnych programów rządowych. O tych i innych mankamentach projektu pisaliśmy w naszych analizach i wciąż będziemy naciskać na wprowadzenie zmian, realnie gwarantujących rodzicom ich konstytucyjne prawa.

Genderowa propaganda na stronach „telefonu zaufania”. Minister interweniuje

Dowodów na to, że presja społeczna i konsekwentna praca prawników Ordo Iuris ma sens, mamy wiele. W ostatnich dniach media informowały o tym, że pod wpływem interwencji Ordo Iuris i stowarzyszenia Nauczyciele dla Wolności – Ministerstwo Edukacji i Nauki usunęło ze swoich stron odnośniki do strony internetowej „telefonu zaufania”, na której znajdowały się linki do stron, będących idealnym przykładem tego, czym jest wulgarna seksualizacja i indoktrynacja dzieci. Odnośniki do strony mają także zniknąć z podręcznika szkolnego wydawnictwa Nowa Era, o co także apelowaliśmy, nagłaśniając tę bulwersującą sprawę.

Przypomnę tylko, że na stronie niezwykle potrzebnego przecież „telefonu zaufania” można dziś znaleźć linki do materiałów promowanych przez Kampanię Przeciw Homofobii czy stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza, w których promuje się między innymi organizowanie parad równości, podaje ideologiczne definicje „tożsamości płciowej” oraz informuje o możliwości dokonania tranzycji.

Nieograniczony dostęp do pornografii dla dzieci to patologia!

Nasza konsekwencja przyniosła efekty w sprawie ochrony dzieci przed nieograniczonym dostępem do pornografii w internecie. Od lat zwracaliśmy uwagę, że niczym nieograniczony dostęp dzieci do internetowej pornografii jest patologią, z którą należy skończyć.

Gdy mówiliśmy o tym kilka lat temu, byliśmy obiektem kpin i ataków medialnych. Dziś, po latach, za ograniczenie dostępu do pornografii dla nieletnich zabrały się na poważnie już nie tylko rządy państw takich jak Francja, Niemcy, Wielka Brytania czy Izrael, ale także polski rząd, który przedstawił własny projekt ustawy.

Już 12 września odbędzie się wysłuchanie publiczne, w ramach którego przedstawimy naszą analizę, w której podkreślamy, że zaproponowane w ustawie rozwiązania są zdecydowanie niewystarczające. Projekt nakłada na dostawców internetu obowiązek udostępnienia abonentom bezpłatnego narzędzia do blokowania treści pornograficznych – choć takie narzędzia „kontroli rodzicielskiej” już dziś istnieją i funkcjonują. W naszej analizie zaproponujemy istotne zmodyfikowanie przewidzianego w projekcie mechanizmu. Podamy także przykłady konkretnych rozwiązań technologicznych, dzięki którym taka blokada byłaby najbardziej skuteczna i trudna do obejścia.

Pomagamy rodzicom i nauczycielom

Na stronie Instytutu Ordo Iuris znaleźć można szereg poradników prawnych, poświęconych prawom rodziców i nauczycieli w systemie oświaty. Szczególnie zachęcamy do składania w szkole rodzicielskiego oświadczenia wychowawczego, dostępnego na naszej stronie internetowej, zwłaszcza gdy zachodzą obawy co do działalności w szkole organizacji zewnętrznych bądź prowadzenia ponadprogramowych zajęć o tematyce odnoszącej się do seksualności. W razie jakichkolwiek problemów, świadczymy bezpłatną pomoc prawną rodzicom, których prawa będą podważane lub ograniczane.

Nie zapominamy także o wspieraniu nauczycieli. W najbliższych dniach dostępny na naszej stronie katalog poradników uzupełnimy o publikację dotyczącą coraz poważniejszego problemu – mody na żądanie przez uczniów zwracania się do nich zaimkami i imieniem płci przeciwnej. Jest to problem wpisujący się w szersze zjawisko epidemii „transgenderyzmu” obserwowanej szczególnie silnie w świecie zachodnim. Publikacja skierowana będzie do rodziców, nauczycieli i wszystkich zainteresowanych, stanowiąc unikatową odpowiedź na zalew sloganów, półprawd i zwykłych kłamstw kolportowanych do opinii publicznej.

Narastającym problemem w polskich szkołach jest też utrudnianie prowadzenia lekcji poprzez używanie przez uczniów telefonów komórkowych w trakcie zajęć. Dlatego przygotowaliśmy projekt nowelizacji Prawa oświatowego, który doprecyzowuje przepisy dotyczące możliwości wprowadzania zakazów używania telefonów komórkowych w statutach szkół. Na razie osiągnęliśmy już tyle, że Ministerstwo Edukacji i Nauki oficjalnie potwierdziło zgodność z prawem statutowych zakazów używania telefonów w szkołach.

Przerażająca prawda o „edukacji seksualnej”

Nasi eksperci kończą już także prace nad raportem, w którym ujawnimy prawdziwe korzenie wulgarnej, permisywnej edukacji seksualnej, powszechnej w Europie Zachodniej. 

Wspomnimy między innymi o postaciach takich jak Margaret Sanger – amerykańska aktywistka feministyczna, która twierdziła, że małżeństwo to zdegenerowana instytucja, a macierzyństwo to „niewolnictwo reprodukcji”. Znaczący wkład w rozwój teorii gender, której założenia stanowią nieodłączny element permisywnej edukacji seksualnej, wniosła również francuska feministka Simone de Beauvoir, która wzywała do… ograniczenia wolności wyboru kobiet. Mówiła: „Nie możemy pozwolić́ żadnej kobiecie pozostać́ w domu, aby opiekować́ się̨ swoimi dziećmi. (…) Kobiety nie powinny mieć́ tej opcji, ponieważ̇ jeżeli ta opcja istnieje, zbyt wiele kobiet ją wybierze”.

Mówiąc o prekursorach współczesnych wytycznych permisywnej edukacji seksualnej, nie sposób nie wspomnieć również o Alfredzie Kinseyu, który uchodzi za jednego z ojców seksulogii. Kinsey pisał w swoich raportach między innymi o tym… ile orgazmów mogą przeżyć dzieci i niemowlęta. Jego pseudobadania wykazały, że czteroletnie dziecko może doświadczyć 26 orgazmów w czasie 24 godzin, dwuletnie – 7 orgazmów w czasie 9 minut, zaś jedenastomiesięczne… 14 orgazmów w ciągu 38 minut. To między innymi te przerażające eksperymenty są źródłem, z którego garściami czerpią wulgarni seksedukatorzy!

Przypominamy także o książce pod tytułem „Wychowanie seksualne” autorstwa Helmuta Kentlera – profesora na uniwersytecie w Hanowerze i zadeklarowanego homoseksualistę, który pisał o tym, że celem pedagogiki seksualnej powinno być między innymi „onanizowanie się od najmłodszych lat” łagodzenie tabu kazirodztwa między rodzicami i dziećmi, popieranie zabaw seksualnych w przedszkolu i w wieku szkolnym i stosunki płciowe od momentu osiągnięcia dojrzałości płciowej.

Wspólnie obronimy nasze dzieci

Genderowi lobbyści dobrze wiedzą, że swojej agendy nie wprowadzą na drodze demokratycznych procedur, rzetelnej debaty i dyskusji ze społeczeństwem. Zamiast tego skupiają się na indoktrynowaniu dzieci i młodzieży, czekając aż to one wprowadzą ich destrukcyjne plany w życie.

Głęboko wierzę w to, że nie jest wciąż za późno, by zatrzymać ich ofensywę. Jeśli dziś się zmobilizujemy, to wciąż możemy wygrać tę batalię.

 

Adw. Rafał Dorosiński – członek Zarządu Ordo Iuris

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

25.08.2023

Czy Unia odbierze Polsce demokrację?

Sejm zarządził niedawno referendum, w którym Polacy będą mogli wypowiedzieć się w sprawie mechanizmu przymusowej relokacji migrantów w Unii Europejskiej. Tymczasem Unia stoi o krok od wewnętrznej reformy, która pozbawi nasze referendum wszelkiego znaczenia.

Kto chce zniszczenia polskiej demokracji?

Najnowsze sondaże pokazują, że 74% Polaków, według Instytutu Badań Pollster oraz nawet 82% według Biura Badań Społecznych Question Mark, sprzeciwia się przymusowej relokacji migrantów do Polski. Jeżeli będziemy obojętni wobec planów reformy UE, już niebawem głos miażdżącej większości Polaków nie będzie brany pod uwagę.

Rządy Niemiec i Francji otwarcie wsparły bowiem postulat odebrania państwom członkowskim UE prawa weta wobec niekorzystnych decyzji organów Unii. Dotyczy to w szczególności polityki zagranicznej, bezpieczeństwa oraz podatków – a zatem filarów narodowej suwerenności.

W efekcie, polski rząd mógłby zrezygnować z referendalnego pytania o politykę migracyjną, bo kluczowa dla suwerenności decyzja zostałaby podjęta przez oś Berlin-Paryż, wsparta przez koalicję państw zastraszonych sankcjami lub przekupionych wspólnym unijnym budżetem. Weto państw granicznych jak Polska, Słowacja, Litwa, Łotwa, czy Węgry – nie miałoby znaczenia.

Czy w tej sytuacji moglibyśmy nadal mówić, że mamy w Polsce demokrację i że to Polacy są we własnym kraju suwerenem?

Bronimy polskiej suwerenności

W Instytucie Ordo Iuris od lat wnikliwie badamy europejskie tendencje do zagarniania coraz większej władzy przez biurokratyczne struktury UE. Przestrzegaliśmy polski rząd przed popieraniem w 2020 roku „mechanizmu warunkowości”, a w 2021 wspólnego zadłużenia związanego z „Krajowym Planem Odbudowy”. Dzisiaj widać, że mieliśmy rację. Już niebawem opublikujemy analizy pokazujące, w jaki sposób obracano pojęcie praworządności w broń wymierzoną przeciwko suwerennym państwom.

Konsekwentnie stajemy w obronie polskiego prawa weta, będącego fundamentem naszej suwerenności na forum UE. Gdy do jego zniesienia wezwały zalecenia „Konferencji o Przyszłości Europy”, eksperci Ordo Iuris przygotowali raport, w którym szczegółowo przeanalizowali realne konsekwencje wdrożenia postulatów Konferencji w wielu obszarach prawa UE.

Aby obnażyć niedemokratyczne praktyki organów Unii, pracujemy nad analizą dotyczącą promowanej przez europejską lewicę koncepcji „demokracji deliberatywnej”. Przykładem wcielenia jej w czyn była „Konferencja o Przyszłości Europy”, która posłużyła eurokratom do stworzenia pozorów szerokiego społecznego poparcia dla planów centralizacji Unii Europejskiej i likwidacji prawa weta.

Jak prowadzić rozsądną politykę migracyjną?

Włączamy się także w debatę na temat unijnej polityki migracyjnej. Obecnie nawet najbardziej liberalne kraje takie jak Niemcy, Szwecja czy Francja widzą, że proklamowana przez Angelę Merkel polityka „otwartych drzwi” poniosła klęskę. Miliony migrantów ekonomicznych, którzy przybyli na Stary Kontynent, nie zasymilowało się w nowym miejscu. Tysiące z nich nie chcą pracować, woląc utrzymywać się ze świadczeń socjalnych. Wielu stanowi także zagrożenie dla bezpieczeństwa swoich nowych ojczyzn.

Kraje, które prowadziły dotychczas nieodpowiedzialną politykę migracyjną chcą przerzucić negatywne konsekwencje swoich działań na państwa, które – tak jak Polska – skutecznie bronią swoich granic i kierują się rozsądkiem i dobrem swoich obywateli w przyjmowaniu migrantów. Środkiem do tego ma być mechanizm przymusowej relokacji migrantów, w ramach którego migranci ekonomiczni z Afryki i Bliskiego Wschodu mieliby zostać przymusowo osiedleni w naszej Ojczyźnie. Polska zostałaby zobowiązana do pilnowania, aby migranci nie opuścili jej terytorium i nie powrócili do Europy Zachodniej. W razie odmowy przyjęcia imigrantów, nasz kraj byłby zobowiązany do uiszczenia opłaty na utrzymanie imigrantów w innym państwie lub do tzw. pomocy operacyjnej (np. wysłania strażników granicznych w celu wsparcia ochrony granic).

Broniąc interesów Polski, poddajemy wnikliwej analizie politykę migracyjną UE oraz forsowany mechanizm ich przymusowej relokacji. Opublikowaliśmy na ten temat już dwa komentarze prawne oraz szczegółową analizę, w której wskazujemy, że ustanowienie podobnego „mechanizmu solidarnościowego” nie znajduje dostatecznych podstaw w traktatach unijnych. Przedstawiamy także nasze rekomendacje, których wdrożenie pozwoliłoby na skuteczniejszą ochronę granic UE, zabezpieczając polskie interesy.

Musimy się zjednoczyć

Jeśli ulegniemy presji eurokratów i zrezygnujemy z prawa weta, stracimy możliwość realnej ochrony swoich praw w Unii Europejskiej. Jestem jednak przekonany, że jeżeli zjednoczymy się ponad podziałami i pokażemy siłę i jedność polskiego społeczeństwa, jesteśmy w stanie zwyciężyć tę polityczną batalię o niepodległość.

Temu ma służyć praca prawników Instytutu Ordo Iuris, którzy bez wytchnienia przypominają, że fundamentem prawa naturalnego i prawa międzynarodowego jest zasada suwerenności narodów – nawet jeśli tak bardzo nie podoba się to dziś brukselskim urzędnikom.

Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Wolność Sumienia

16.08.2023

Czy można bić ludzi? To zależy od ich poglądów…

Sąd Okręgowy w Warszawie podtrzymał decyzję o umorzeniu postępowania w sprawie kolejnego brutalnego ataku na wolontariusza Fundacji PRO – Prawo do życia. Agresor rzucił w samochód butelką, a następnie otworzył drzwi do furgonetki, zaczął uderzać i szarpać kierowcę, wyrwał mu telefon, kopnął w drzwi pojazdu, siłą wyciągnął ofiarę z samochodu i uderzał ją drzwiami, po czym pospiesznie uciekł z miejsca zdarzenia. Wszystko zostało nagrane na kamerce umieszczonej wewnątrz pojazdu. Nie było wątpliwości ani co do wypełnienia znamion zarzucanego czynu, ani co do tożsamości sprawcy. W ocenie warszawskiego sądu, mieliśmy co prawda faktycznie do czynienia z pobiciem, ale poglądy i działalność ofiary, która publicznie stawała w obronie życia nienarodzonych dzieci, usprawiedliwiają brutalny atak…

Podwójne standardy w polskich sądach

Ostatnie tygodnie to prawdziwy festiwal hipokryzji skrajnej lewicy i wspierających ją mediów. Te same środowiska, które jeszcze nie tak dawno stawały w obronie chuliganów napadających z nożem w ręku na wolontariusza Fundacji PRO – Prawo do życia, usprawiedliwiając ich czyn i protestując przeciwko zastosowaniu tymczasowego aresztu – teraz nawoływały, by 24-letnia Marika, która spędziła rok w więzieniu za szarpanie tęczowej torby o wartości 15 zł, natychmiast wróciła do zakładu karnego na kolejne dwa lata.

Zgodnie z ich logiką, przemoc zasługuje na potępienie tylko wtedy, gdy jest skierowana wobec ludzi o zbieżnych z nimi poglądach. Jednak, kiedy dotyka osób o odmiennych przekonaniach, wtedy spotyka się z ich aprobatą. To przykład moralności Kalego z powieści „W pustyni i w puszczy” – „Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy, to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy”.

O ile u polityków i dziennikarzy tego typu rozumowanie nie jest niestety niczym nowym, to jednak sędziowie mają obowiązek stosować prawo, osądzając czyny, a nie poglądy oskarżonego.

Tymczasem Sąd Okręgowy w Warszawie podtrzymał właśnie decyzję o umorzeniu postępowania w sprawie kolejnego brutalnego ataku na wolontariusza Fundacji PRO – Prawo do życia. Agresor – pracujący wówczas w medialnym koncernie Ringier Axel Springer, do którego należy między innymi „Newsweek”, „Fakt” czy Onet – najpierw rzucił w samochód butelką, a następnie otworzył drzwi do furgonetki, zaczął uderzać i szarpać kierowcę, wyrwał mu telefon, kopnął w drzwi pojazdu, siłą wyciągnął ofiarę z samochodu i uderzał ją drzwiami, po czym pospiesznie uciekł z miejsca zdarzenia. Wszystko zostało nagrane na kamerce umieszczonej wewnątrz pojazdu. Nie było wątpliwości ani co do wypełnienia znamion zarzucanego czynu, ani co do tożsamości sprawcy.

W ocenie warszawskiego sądu, mieliśmy co prawda faktycznie do czynienia z pobiciem, ale poglądy i działalność ofiary, która publicznie stawała w obronie życia nienarodzonych dzieci, usprawiedliwiają brutalny atak…

Bezkarności rodzi naśladowców

Takie orzeczenia potęgują spiralę nienawiści i agresji wobec obrońców życia i rodziny, która narasta z każdym miesiącem. Niedawno doszło do kolejnego ataku na furgonetkę prezentującą prawdę o aborcji. Tym razem sprawcą był rowerzysta, który zatrzymał się na skrzyżowaniu, wyjął nóż, podszedł do samochodu i na środku jezdni przebił oponę furgonetki. Także i w tym przypadku nożownik może liczyć na wyrozumiałość wymiaru sprawiedliwości. Warszawska prokuratura rejonowa umorzyła dochodzenie w tej sprawie.

Do samego końca będziemy walczyli o ukaranie sprawców brutalnych ataków na tych, którzy odważnie bronią życia i rodziny, pomimo aktów agresji, z którymi się spotykają. Prawnicy Ordo Iuris zwrócą się do Prokuratora Generalnego z apelem o skierowanie sprawy pobicia wolontariusza Fundacji PRO – Prawo do Życia do Sądu Najwyższego. Jeśli do tego dojdzie, będziemy brali udział w postępowaniu przed SN w roli oskarżyciela posiłkowego. Złożyliśmy także zażalenie na umorzenie dochodzenia w sprawie nożownika, który przebił oponę furgonetki.

Wierzę w to, że dzięki wytrwałości prawników Ordo Iuris, uda nam się doprowadzić do skazania napastników, by ich potencjalni naśladowcy wiedzieli, że nie pozostaną bezkarni. Mamy już doświadczenie w podobnych sprawach. Skuteczna interwencja i konsekwencja naszych prawników doprowadziła do prawomocnego skazania piosenkarza Macieja M., który w biały dzień i bez żadnego powodu, uderzył pięścią w twarz działacza pro-life, biorącego udział w antyaborcyjnej pikiecie na Rynku Głównym w Krakowie. Doprowadziliśmy także do skazania Michała Sz. „Margota” i jego kolegów, którzy zatrzymali furgonetkę Fundacji Pro – Prawo do życia i zaatakowali kierowcę i pasażera. W tej sprawie jednak wyrok skazujący uznajemy za zbyt łagodny. Dlatego jako pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, złożyliśmy apelację, domagając się surowszego wymiaru kary.

Nie pozwolimy na ideologiczną cenzurę

Na początku sierpnia odnieśliśmy też bardzo ważny sukces w postępowaniu, w którym reprezentowaliśmy radcę prawnego i jednocześnie działacza Fundacji PRO – Prawo do życia, który za jazdę po ulicach Poznania furgonetką, prezentującą prawdę na temat postulatów lobby LGBT został skazany przez sąd dyscyplinarny radców prawnych na karę pieniężną w wysokości 5 000 zł oraz zakaz wykonywania patronatu nad aplikantem radcowskim przez okres 5 lat. Dzięki naszej interwencji, Wyższy Sąd Dyscyplinarny Krajowej Izby Radców Prawnych uniewinnił prawnika od wszelkich zarzutów.

Wierzymy, że wolność słowa zwycięży także w innych postępowaniach, w których bronimy obrońców życia i rodziny przed próbami ocenzurowania ich kampanii, prezentującej prawdy o postulatach lobby LGBT. Pod koniec sierpnia w Zielonej Górze odbędzie się rozprawa w sprawie jednego z wolontariuszy Fundacji PRO – Prawo do życia, skazanego w marcu przez sąd pierwszej instancji za kampanię „Stop pedofilii”. Inny z wolontariuszy Fundacji odpowiada przed sądem za tę samą kampanię w kilku różnych miastach Polski – w Częstochowie, Warszawie i Szczecinie. Wszędzie może liczyć na wsparcie prawników Ordo Iuris.

W Gorzowie Wielkopolskim odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo. Tamtejszy sąd okręgowy uniewinnił wolontariusza Fundacji PRO – Prawo do życia, skazanego za udział w kampanii prezentującej fakty na temat postulatów lobby LGBT. W ustnych motywach sąd przyznał, że w świetle przedstawionych przez prawników Ordo Iuris dowodów, należy uznać, że hasła przedstawiane w ramach kampanii są prawdziwe. To wielki cios w lobby LGBT i wyrok o dużej doniosłości w kontekście wszystkich pozostałych spraw, w których bronimy obrońców życia i rodziny, którzy nie boją się mówić Polakom prawdy o tym, czym tak naprawdę jest edukacja seksualna według standardów Światowej Organizacji Zdrowia, którą afirmują uparcie środowiska LGBT i ich zwolennicy.

Nasza wytrwałość w tym temacie jest kluczowa, bo stając w obronie tych, którzy walczą o ochronę życia i przeciwstawiają się demoralizacji dzieci, bronimy nie tylko bardzo konkretnych osób, ale stajemy w obronie wolności słowa, prawdy i polskiego porządku prawnego. Jeśli pozwolimy na to by, obrońcy życia i rodziny byli nie tylko cenzurowani, ale też bezkarnie bici w biały dzień, na ulicach polskich miast, to wkrótce może dojść do totalnej eskalacji negatywnych emocji, fali przemocy, samosądów i anarchii…

Musimy wspólnie zatrzymać ten niepokojący trend. W imię dobra nas wszystkich.

Adw. Magdalena Majkowska – członek Zarządu Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Działalność Instytutu

16.08.2023

Czy można krytykować prof. Wojciecha Popiołka? Ordo Iuris składa skargę kasacyjną

· Instytut Ordo Iuris złożył do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od wyroku w sprawie z powództwa prof. Wojciecha Popiołka.

· Proces dotyczył opublikowanych przez Ordo Iuris materiałów medialnych, które, zdaniem rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Śląskiego, naruszyły jego godność osobistą i dobre imię.

· Instytut opisywał w dwóch artykułach i nagraniu video nieprawidłowości jakie pojawiły się w prowadzonym przez prof. Popiołka postępowaniu wyjaśniającym, dotyczącym prof. Ewy Budzyńskiej.

· Sąd Okręgowy w Katowicach nakazał Instytutowi przeproszenie rzecznika dyscyplinarnego i wpłatę 25 tys. zł na cel społeczny, co podtrzymał Sąd Apelacyjny.

· W skardze kasacyjnej, Ordo Iuris zarzuca, że prezentowana przez niego krytyka prof. Popiołka nie była bezprawna.

· Brak bezprawności krytyki dotyczy – według Instytutu – również tych fragmentów publikacji, które sąd uznał za zawierające informacje nieprawdziwe, a nie tylko ich pozostałej części, którą sąd uznał za dopuszczalną. Tak sąd ocenił np. twierdzenia o oczywistych uchybieniach lub rażących nieprawidłowościach.

· Zdaniem Ordo Iuris, sąd niewłaściwe nakazał przeprosiny w ogólnopolskich mediach, w których Instytut niczego nie publikował na temat działań prof. Popiołka. W tych mediach miały pojawiać się artykuły i programy na temat prof. Popiołka, m.in. w TVN24 i „Gazecie Wyborczej”. Sąd z nimi nie miał jednak możliwości się zapoznać, bo rzecznik dyscyplinarny w toku procesu nie wnioskował o przeprowadzenie dowodów z treści tych publikacji.

Historia sporu

Zaskarżony wyrok Sądu Apelacyjnego został wydany po tym jak prof. Wojciech Popiołek pozwał Instytut Ordo Iuris. Powództwo dotyczyło dwóch artykułów opublikowanych na stronach internetowych Instytutu i jednego filmu na jego kanale w serwisie YouTube. Prof. Wojciech Popiołek twierdził, że jego dobra osobiste – godność osobista i dobre imię – zostały naruszone tymi publikacjami. Opisywały one kontrowersje wokół postępowania dyscyplinarnego, które toczyło się na Uniwersytecie Śląskim przeciwko prof. Ewie Budzyńskiej. Prof. Wojciech Popiołek jest na tej uczelni rzecznikiem dyscyplinarnym ds. nauczycieli akademickich.

Grupa studentów złożyła skargę na prof. Ewę Budzyńską, zarzucając jej przekazywanie w czasie zajęć informacji niezgodnych ze aktualnym stanem wiedzy naukowej oraz narzucanie studentom własnego światopoglądu, brak tolerancji, homofobię, dyskryminację wyznaniową, krytykę wyborów życiowych kobiet dotyczących aborcji. Prof. Ewa Budzyńska zarzutom zaprzeczyła, twierdząc m.in., że nie przekazywała na zajęciach zarzucanych jej treści.

Prawnicy Instytutu, którzy reprezentowali w tym postępowaniu profesor jako obwinioną, mieli wiele zastrzeżeń odnośnie do tego w jaki sposób rzecznik dyscyplinarny, prof. Wojciech Popiołek, prowadzi to postępowanie. Instytut przekazywał w publikowanych materiałach informacje i komentarze na temat całej sprawy prof. Ewy Budzyńskiej oraz przebiegu postępowania dyscyplinarnego.

Prof. Wojciech Popiołek uznał, że trzy wspomniane publikacje Instytutu naruszają jego godność osobistą i dobre imię, w związku z czym wystąpił z pozwem. Sąd Okręgowy w Katowicach częściowo uwzględnił powództwo. Od wyroku apelację złożył tylko Instytut Ordo Iuris. Sąd Apelacyjny w Katowicach apelację jednak oddalił.

Do czego sąd zobowiązał Instytut?

Instytutowi Ordo Iuris nakazane zostało, aby przeprosił prof. Wojciecha Popiołka oraz aby zapłacił 25 tys. zł na wskazany przez niego cel społeczny. Przeprosiny mają być opublikowane nie tylko we własnym kanale informacyjnym Instytutu (na jego stronie internetowej), ale też w różnych mediach ogólnopolskich: w ogólnopolskim wydaniu „Gazety Wyborczej”, w wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”, w telewizjach TVN24, TVP1, Polsat i Telewizja Republika oraz na stronie internetowej Uniwersytetu Śląskiego.

Co w wypowiedziach Instytutu, według sądu, naruszyło dobra osobiste prof. Popiołka?

Co ważne, oba orzekające w sprawie sądy stwierdziły, że pozwany Instytut, nie naruszył dóbr osobistych prof. Wojciecha Popiołka w całych swoich wypowiedziach, krytycznych i zarzucających mu oczywiste uchybienia czy rażące nieprawidłowości przy prowadzeniu postępowania.

Zdaniem Sądu Okręgowego, zaaprobowanym w pełni przez Sąd Apelacyjny, „pozwana niewątpliwie dopuściła się krytyki, krytyki bardzo ostrej być może niesprawiedliwej, krzywdzącej i z pewnością bardzo dotkliwej i przykrej dla powoda. Tego typu krytyki nie można jednak uznać za bezprawną i naruszającą dobra osobiste powoda. Krytyka miała związek z rolą i czynnościami powoda w prowadzonym postępowaniu jako Rzecznika Dyscyplinarnego, dotyczyła podejmowanych czynności i nie jest rzeczą Sądu w tym postępowaniu mierzyć w jakim stopniu ewentualny błąd uznać za rażący lub nie”.

Naruszające dobra osobiste miały więc być tylko fragmenty, w który sąd doszukał się informacji, które uznał za twierdzenia faktyczne (a nie oceny) i zweryfikował je pod kątem prawdziwości. Te informacje – negatywnie zweryfikowane przez sąd co do prawdziwości – dotyczą dwóch kwestii.

W pierwszej, jak stwierdził Sąd Apelacyjny „chodzi o liczbę mnogą użytą w tych informacjach podczas gdy zostało ustalone, że do sytuacji zapoznania z zeznaniami doszło tylko raz i dotyczyło to studentki Z. K.. Uzurpowano sobie w ten sposób prawo do wyartykułowania za Rzecznika celu jaki mu przyświecał przy tych czynnościach”. Druga kwestia dotyczy tego, że w czasie, gdy doszło do publikacji, które stały się dla prof. Wojciecha Popiołka przyczyną pozwu, nie toczyło się (jeszcze) postępowanie karne w sprawie jego działań jako rzecznika dyscyplinarnego.

Te szczegółowe informacje zostały przez oba orzekające sądy uznane za nieprawdziwe i bezprawnie naruszające dobra osobiste prof. Wojciecha Popiołka.

Czy dopuszczalna była krytyka prof. Popiołka?

Jak zostało powiedziane, pozostałą krytykę działań prof. Wojciecha Popiołka, którą prezentował Instytut, sądy w obu instancjach uznały za dopuszczalną. Zarzuty będące podstawą tej krytyki – zdaniem Instytutu – pozostają aktualne i mają dostateczną podstawę faktyczną. Zatem nie tylko całe wypowiedzi, w związku z którymi Instytut został pozwany, ale też te fragmenty, które (według zapadłych orzeczeń) dobra osobiste prof. Popiołka naruszyły, powinny zostać uznać uznane za nienaruszające bezprawnie dóbr osobistych prof. Wojciecha Popiołka. Dlatego Instytut zdecydował się złożyć skargę kasacyjną od wyroku Sądu Apelacyjnego.

Ta dostateczna podstawa faktyczna opiera się na następujących ustaleniach, które zostały w procesie poczynione przez Sąd Okręgowy, a które Sąd Apelacyjny przyjął za własne:

  • prof. Wojciech Popiołek przesłuchał tylko 4 studentów spośród 12, którzy złożyli skargę na prof. E. Budzyńską,
  • okazywał jednemu z nich protokół z zeznaniami innego (w publikacjach Instytutu błędnie użyta została liczba mnoga) i zapytał go w czasie przesłuchania o potwierdzenie treści,
  • okazał drugiemu z przesłuchiwanych świadków notatkę sporządzoną przez innego świadka z zestawieniem wypowiedzi prof. Ewy Budzyńskiej i pytał w czasie przesłuchania, czy potwierdza jej treść,
  • nie przesłuchał pozostałych 8 osób, które podpisały skargę, a jedynie odebrał od nich oświadczenia, że potwierdzają to, co w niej zostało napisane,
  • nie przesłuchał pozostałych uczestników zajęć prowadzonych przez prof. Ewę Budzyńską,
  • jeśli chodzi o postępowanie karne dotyczące czynów samego prof. Wojciech Popiołka, to w tamtym momencie jeszcze się ono nie toczyło, ale zostało (przez osobę trzecią nieznaną Instytutowi) złożone zawiadomienie ich dotyczące, formalnie postępowanie zostało jednak wszczęte później.

Wyłania się z tego bardzo nieciekawy obraz tego, jak wyglądało postępowanie mające na celu ustalenie, czy prof. Ewa Budzyńska wypowiadała się na wykładach w taki sposób, jak zarzucali jej skarżący się na nią studenci. Zostali oni przesłuchani w sposób sugerujący im treść odpowiedzi, mając przed oczami protokół zeznań innej osoby lub notatkę zawierającą tożsame treści. Większość tych studentów, którzy podpisali skargę, nie została przesłuchana, a jedynie zostali poproszeni o oświadczenie, czy potwierdzają to co podpisali. Nie zostali też w ogóle przesłuchani inni uczestnicy zajęć – ci którzy nie zgłaszali zastrzeżeń wobec sposobu ich prowadzenia przez prof. Budzyńską. Ich zeznania bez wątpienia byłyby użyteczne i pozwoliłby rozstrzygnąć rozbieżności między jednolitymi zeznaniami czterech przesłuchanych przez rzecznika studentów a wyjaśnieniami obwinionej prof. Ewy Budzyńskiej.

Jakie zarzuty stawia skarga kasacyjna Instytutu?

Ordo Iuris w złożonej skardze kasacyjnej zarzuca – między innymi – że Sąd Apelacyjny niewłaściwie zastosował przepisy, ponieważ dokonał oceny bezprawności wybranych przez fragmentów wypowiedzi Instytutu, abstrahując przy tym od całości tych wypowiedzi, kontekstu w jakim padły, ich istotności z punktu widzenia debaty publicznej oraz bez uwzględnienia tego, że istnieje dostateczna podstawa faktyczna uzasadniająca zaprezentowaną krytykę.

Niezależnie od tego, Instytut zarzuca w skardze kasacyjnej także to, że nałożenie na niego obowiązku usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych poprzez opublikowanie przeprosin w ogólnopolskich mediach („Gazecie Wyborczej”, „Do Rzeczy”, TVN24, TVP1, Polsat i Telewizja Republika) jest środkiem nieadekwatnym i nieproporcjonalnym. Wynika to choćby z tego, że sąd w ogóle nie miał możliwości zapoznać się z tym, czy i co w tych mediach było mówione na temat sprawy prof. Budzyńskiej i wiążących się z nią działań prof. Popiołka jako uczelnianego rzecznika dyscyplinarnego. W procesie w ogóle treść tych publikacji nie była przedmiotem żadnego dowodu. Sąd poprzestał jedynie na wyjaśnieniach samego prof. Popiołka, który podał nazwy mediów, które się z nim kontaktowały. Przy czym sam przed sądem przyznał, że „nie studiował” publikacji, które się pojawiały na jego temat.

Zatem nakazane zostały przeprosiny w mediach, które być może wcale nie przekazywały krytycznych informacji na temat prof. Popiołka albo podały tylko, te które sąd uznał za dopuszczalne (np. krytykę za rażące nieprawidłowości).

Jeśli chodzi o zasądzoną sumę pieniężna (na cel społeczny), to Instytut zarzuca, że niezbędną przesłanką uwzględnienia takiego żądania – co jest bezsporne w orzecznictwie i w doktrynie prawa cywilnego – jest stwierdzenie winy sprawcy naruszenia. Tymczasem ewentualna wina Instytutu w ogóle nie była przedmiotem zainteresowania sądu. Sąd w tym zakresie nie poczynił żadnych ustaleń faktycznych. Do tego zresztą przyczynił się sam powód, bo nie przedstawił żadnego twierdzenia ani dowodu na to, że Instytut w sposób zawiniony naruszył jego dobra osobiste.

Te i inne względy sprawiły, że Instytut zdecydował się złożyć skargę kasacyjną. Jednocześnie wystąpił też z wnioskiem na podstawie art. 388 Kodeksu cywilnego. o wstrzymanie wykonania wyroku w zakresie nałożenia obowiązku przeprosin. Jeśli chodzi zasądzone świadczenie pieniężne, to zostało ono spełnione, przy czym Instytut wniósł też o orzeczenie o jego zwrocie na podstawie art. 415 Kodeksu postępowania cywilnego.

 

Czytaj Więcej