Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).

Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.

Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.

Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.

W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej iod@ordoiuris.pl

Przejdź do treści
PL | EN
Facebook Twitter Youtube
aborcja

aborcja

Ochrona życia

23.05.2025

Tomasz Rowiński: Wartości nienegocjowalne liberałów obejmują dziś prawo do zabijania

Nie ma sensu udawać, że nie znajdujemy się w samym środku politycznej batalii, która przynajmniej na najbliższe dwa lata określi sytuację wewnętrzną i międzynarodową Polski. Do kolejnych wyborów parlamentarnych w 2027 roku może się bardzo wiele wydarzyć i to, kto zostanie prezydentem Rzeczpospolitej będzie miało istotne znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków. Te dwa lata mogą być zresztą decydujące nie tylko w krótkim terminie, ale także dla dalszych losów naszego państwa, a zatem i dla nas samych.

 

Autor: Tomasz Rowiński

Dynamika, z jaką może postępować przekształcanie się Unii Europejskiej w kontynentalne imperium pod przewodnictwem Brukseli i Berlina, będzie – przynajmniej w pewnym stopniu – zależała od wyniku drugiej tury wyborów prezydenckich w Polsce. A ta czeka nas już lada moment, bo 1 czerwca. Są jednak kwestie jeszcze ważniejsze, o których mogą rozstrzygnąć te wybory. Dotyczą one życia i śmierci szczególnie najmłodszych Polaków – jasno mówił o tym w niedzielę 18 maja br. Rafał Trzaskowski w wystąpieniu po ogłoszeniu wyników sondażowych exit poll pierwszej tury wyborów na najwyższy urząd w państwie. “Gwarantuję wam ustawę, która zniesie to średniowieczne prawo antyaborcyjne” – powiedział do ludzi zgromadzonych w sztabie wyborczym swojego komitetu. Nieprzypadkowo ta właśnie sprawa padła z ust Trzaskowskiego jako pierwsza. W pewnej mierze jest to klucz do zrozumienia całej liberalnej polityki, nie tylko tej, którą prowadzi obóz Donalda Tuska.

Zobacz też: W sprawie aborcji, Rafał Trzaskowski obiecuje wyborcom, że nie będzie przestrzegał Konstytucji RP

 

Prawo do zabijania

Jak bardzo byśmy się nie starali tłumaczyć intensywności sporu o cywilizacyjną formę Rzeczypospolitej wyłącznie zręcznością poszczególnych partii w rozgrywaniu emocji politycznej publiczności, nie sposób zaprzeczyć, że w wielu aspektach spór ten jest całkowicie realny. Jednym z nich jest kwestia prawnej ochrony życia wszystkich ludzi, którym dane było zostać poczętymi, a więc którym dane było stać się odrębnymi ludzkimi osobami. W prawie do życia nie chodzi tylko o tych już urodzonych, zdrowych, sprawnych i na tyle wysoko funkcjonujących, by byli w stanie samodzielnie zabiegać o swoje dobro. Spod blichtru mieszczańskiej kultury, która stworzyła rytuał demokratycznego, pozornie pokojowego i wolnego od przemocy sporu, wygląda na nas prawdziwa groza nowoczesności – zmaganie o odpowiedź na pytanie, czy społeczeństwo może decydować o eliminacji, czyli zabijaniu, arbitralnie określonych kategorii niewinnych ludzi.

Sprawa prawa do metodycznego zabijania nieustannie powraca w nowoczesnych dyskusjach, a jej znaczenie ma charakter absolutnie fundamentalny. Dlatego też przy jej rozstrzyganiu liberałowie łatwo biorą w nawias już ustanowione prawo pozytywne. Można powiedzieć, że te nowoczesne spory dotyczą odpowiedzi na pytanie o to czy ludzka wola ma boskie prerogatywy. Nie dziwi zatem, że każde ludzkie prawo, nieuchronnie musi zejść na drugi plan, gdy rewolucjoniści rozstrzygają kwestie dla siebie zasadnicze. U podstaw nowoczesnej władzy leży bowiem odmowa uznania jakichkolwiek praw przyrodzonych i nadrzędnych. Jak czytamy w artykule 3 Deklaracji praw człowieka i obywatela z 1789 roku: „Źródło wszelkiego zwierzchnictwa spoczywa całkowicie w Narodzie”. Tę sytuację doskonale rozumieją choćby Żydzi, który stali się w dwudziestym wieku arbitralnie wybranymi ofiarami niemieckiej woli dominacji i mordu. Zagłada zresztą wciąż pozostaje głębokim źródłem nieraz skrajnych reakcji i zachowań politycznych samych Żydów. Często są one dla nas gorszące, ale też w jakiś sposób zrozumiałe, ponieważ to naród żydowski bezpośrednio doświadczył grozy radykalnej nowoczesności. Wspominam o tym dlatego, by poprzez jaskrawy przykład wyraźnie zwrócić uwagę, że temat zabijania, a więc także aborcji, nigdy nie był i nie jest w nowoczesnej polityce tematem zastępczym czy drugorzędną sprawą “światopoglądową”. Prawo do zabijania jest dla liberałów i większości lewicy sprawą najważniejszą.  

Zobacz też: Lewicowe ugniatanie sumień

Dzień po pierwszej turze wyborów prezydenckich dr hab. Michał Bilewicz na portalu X (d. Twitter) napisał: “Wybór jest prosty: sprowadza się do tego, po której stronie stodoły w Jedwabnem staniesz. Czy z jej podpalaczami, dobijającymi ofiary siekierami i widłami? Czy po stronie Antoniny Wyrzykowskiej, która ratowała Żydów, za co musiała uciec z miasta”. Bilewicz, przez metaforyzację doświadczeń społeczności w Jedwabnem w kontekście trwających wyborów prezydenckich, wskazuje na szerszą prawdę o naszych czasach. Wybór jest prosty w nowoczesnej polityce od dość dawna: sprowadza się to tego czy jesteś z tymi, którzy są zagrożeni śmiercią, czy z tymi którzy mają wolę zabijania.

Tylko dziś naprawdę nie chodzi o Żydów, ale o dzieci nienarodzone, a może zaraz i narodzone, o ludzi chorych w różnych fazach życia, o niepotrzebnych, według utylitarnej logiki, starców. Nie są to rzeczy nowe. To, że zmienia się przedmiot zabijania, nie znaczy, że zmienia się zasada. Przed stuleciami ten dramat nowoczesnej polityki opisał Hobbes w swoim “Lewiatanie”, a jednocześnie sama historia pokazała nam działanie tych mechanizmów z całym przerażającym okrucieństwem. Prawo do zabijania przyznawali sobie komuniści, naziści, przyznają także przedstawiciele liberalizmu, czyli tej szerokiej formacji kulturowej, która jest niestety społecznym powietrzem jakim oddychamy.

Zobacz też: Małe ustępstwo, które pogrążyło cały naród. Mroczny przykład Francji

 

Prawdziwa konstytucja

Dlatego nie dziwi, że we wszystkich ważnych wystąpieniach w ostatnim czasie Rafał Trzaskowski obiecuje wprowadzenie prawa do zabijania. “Zobowiązuję się do złożenia ustawy liberalizującej to średniowieczne prawo aborcyjne. Będę naciskał moich kolegów i koleżanki, aby ta zmiana stała się faktem.” — mówił Rafał Trzaskowski na antenie TVP INFO w piątkowy wieczór 16 maja br. właściwie tuż przed ciszą wyborczą. Można powiedzieć, że Rafał Trzaskowski wciąż, z uporem, mówi to samo. Pomimo tego, że według pracowni badawczej OGB, tej która najlepiej oszacowała wynik pierwszej tury wyborów, poparcie dla rozszerzenia prawa aborcyjnego spadło i to szczególnie wśród kobiet. Pomimo tego, że doskonale zdaje sobie sprawę, że tylko łamiąc konstytucję, można za pomocą ustawy próbować przeforsować szeroki dostęp do zabijania dzieci. Ale sprawa prawa do zabijania nie jest sprawą negocjowaną, jest bazową zasadą jaką liberalna nowoczesność musi ustanowić przeciwko najbardziej ludzkiej cywilizacji, jaka jest cywilizacja chrześcijańska. Będzie to forsowane nawet jeśli miałby się to stać kosztem oskarżeń o dyktaturę, kosztem osłabienia czy utraty władzy w perspektywie krótkoterminowej.

Czy ktoś jeszcze pamięta, że obecnie rządząca Polską ekipa przez osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości manifestowała pod hasłem “konstytucja” i pod takimi sztandarami szła do kolejnych wyborów? To się jednak skończyło w roku 2023 i od tego czasu widzimy, że dla ludzi Tuska istnieje tylko prawo “tak jak oni je rozumieją”. Można sobie żartować z bezczelności tej formuły, ale dobrze określa ona logikę, którą liberałowie posługują się na całym świecie. Tam, gdzie prawa nie są ułożone według ich myśli, tam przypisują sobie oni uprawnienie do wprowadzenia stanu wyjątkowego i kierowania się w polityce regułą wyższej konieczności. Na tym polega demokracja walcząca — nie musi ona oznaczać jawnego zamachu stanu, wystarczy, że dokona prawnych wyłomów w kluczowych dla ładu publicznego punktach.

Zobacz też: Perwersja w prawach człowieka

 

Ustawy, wytyczne…

Można zresztą powiedzieć, że propozycja ustawy formułowana przez kandydata na prezydenta Rzeczypospolitej, Rafała Trzaskowskiego jest doprawdy niczym wobec tego co już zaszło. Pod koniec sierpnia 2024 roku przeprowadzono przecież próbę zakwestionowania obowiązywalności w Polsce praw człowieka za pomocą wytycznych. Przypomnijmy, że źródłem prawa w Polsce jest konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe, rozporządzenia, a także akty prawa miejscowego. Wytyczne te, ogłoszone na wspólnej konferencji premiera Donalda Tuska, ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i minister zdrowia Izabelę Leszczynę mają przekształcić Polskę w kraj o najbardziej brutalnym prawie aborcyjnym w Europie. Według nich lekarze w polskich szpitalach powinni zabijać dzieci, nawet na chwilę przed narodzinami, na podstawie zaświadczenia lekarza psychiatry.

Zobacz też:  Jak lekarze mogą reagować na proaborcyjne wytyczne? Poradnik Ordo Iuris

Premier i ministrowie jednak dobrze wiedzieli w czym uczestniczą. Pod wytycznymi nikt nie miał odwagi się podpisać, ale przez udział we wspólnej konferencji w rzeczywistości to właśnie te trzy osoby wzięły odpowiedzialność za dokument. W przyszłości musi być zbadane, czy działania tych polityków nie wypełniają znamion przestępstwa nadużycia urzędniczego. W wytycznych chodzi jednak o bezpośrednie i przemocowe — z pominięciem prawa — zastosowanie władzy wobec ordynatorów i lekarzy. Dokładnie tak jak dzieje się to w państwach autorytarnych czy rządzonych przez dyktatury. Zapewne planem minimum tego działania było utworzenie aborcyjnej kasty lekarzy — wydających zaświadczenia i zabijających — mogących skutecznie działać poza prawem. Temu służy zakaz dodatkowych konsultacji i odwołań od już wydanych zaświadczeń dopuszczających do aborcji.

Przykładem skutków funkcjonowania pozaprawnych wytycznych jest sprawa śmierci Felka w szpitalu w Oleśnicy, który został zabity przez aborterkę Gizelę Jagielską. Aborcję uzasadniono diagnozą wystąpienia u dziecka wrodzonej łamliwości kości. Choroba ta nie zagrażała jednak zdrowiu lub życiu matki, a lekarze byli gotowi podjąć się jego specjalistycznej opieki. Co więcej, jak w każdej takiej sprawie, pełną diagnozę medyczną można by było przeprowadzić dopiero po urodzeniu. Nie ulega wątpliwości, że zabójstwo wykonane na Felku miało charakter eugenicznej eliminacji, a arbitralnym kryterium pozbawienia chłopca życia była jego choroba. Ktoś zaświadczył jednak o zagrożeniu zdrowia psychicznego, a panowie Tusk i Bodnar oraz pani Leszczyna mają tę śmierć na sumieniu. I krew na rękach. 

Zobacz też: Przesłanka zdrowia psychicznego furtką do aborcji na życzenie

 

 

Tomasz Rowiński – senior research fellow w projekcie „Ordo Iuris: Cywilizacja” Instytutu Ordo Iuris, redaktor „Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in „Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", „Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", „Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", „Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.

 

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

23.05.2025

Brutalny atak na działacza pro-life. Lewicowy aktywista skazany

• Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia uznał lewicowego aktywistę winnym uszkodzenia ręki działaczowi Fundacji Pro – Prawo do Życia i skazał go na rok ograniczenia wolności oraz zapłatę zadośćuczynienia w kwocie 10 tys. zł.

Czytaj Więcej
Ochrona życia

21.05.2025

W sprawie aborcji, Rafał Trzaskowski obiecuje wyborcom, że nie będzie przestrzegał Konstytucji RP

• Za nami pierwsza tura wyborów na urząd Prezydenta RP. W drugiej turze głosowania z Karolem Nawrockim zmierzy się kandydat Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski.

• W swoim programie wyborczym kandydat ten zadeklarował m.in. „liberalizację prawa aborcyjnego", przewrotnie określając tę obietnicę jako wyraz „zdrowego rozsądku w życiu społecznym”.  

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

19.05.2025

Czy czeka nas globalne zarządzanie zdrowiem? WHO obraduje, Ordo Iuris prezentuje raport

• Dziś w Genewie rozpoczyna się 78. Światowe Zgromadzenie Zdrowia, czyli obrady najwyższego organu Światowej Organizacji Zdrowia.

Czytaj Więcej
Wolności obywatelskie

19.05.2025

Publiczny różaniec bezprawnie rozwiązany przez prezydenta Torunia

Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił decyzję prezydenta Torunia o rozwiązaniu zgromadzenia – Publicznego Różańca o Odnowę Moralną Narodu Polskiego.

Czytaj Więcej
Ochrona życia

16.05.2025

„Kobiety zasługują na coś lepszego niż pigułka aborcyjna” – badania na temat szkodliwości aborcji farmakologicznej

• Podczas gdy polskie „feministki” fetują otwarcie „przychodni” aborcyjnej w Warszawie, amerykańscy naukowcy biją na alarm wskazując na zagrożenie jakie środki poronne niosą dla życia i zdrowia kobiet.

• Nasze „organizacje prokobiece” wciąż dumnie niosą na sztandarach swobodny dostęp do aborcji farmakologicznej. Natomiast za oceanem, po latach takiej swobody, wniosek jest jeden: kobiety zasługują na coś lepszego niż pigułka aborcyjna.

 

Aborcja farmakologiczna: dwie narracje

Amerykańskie Ethics and Public Policy Center opublikowało wyniki badań dotyczących szkodliwości pigułki wczesnoporonnej dla kobiet. Okazuje się, że ich stosowanie może pociągnąć za sobą znacznie gorsze konsekwencje, niż wskazywali to producenci tych środków.

Polskę z kolei nie tak dawno rozgrzewał spór o dostępność tzw. tabletki „dzień po”, czyli farmakologicznego środka wczesnoporonnego. Część społeczeństwa, gorliwie przekonywana przez wszelkiej maści organizacje przedstawiające się jako „feministyczne” i „prokobiece”, utrzymywała wówczas, że środki takie jak „ellaOne” (tabletka zawierająca octan uliprystaliu, czyli środek działający jak mifepriston - substancja pigułki aborcyjnej RU486 – zabijająca dziecko nawet do 63. dnia ciąży) są całkowicie bezpieczne i powinny być powszechnie dostępne.

Lobby aborcyjne bez wątpienia tryumfowało, gdy w 2015 r. prawo w Polsce zaczęło dopuszczać sprzedaż środka "EllaOne" bez recepty. Dopiero ustawą z dnia 25 maja 2021 r. przywrócono kontrolę lekarską nad sprzedażą preparatu – tabletki poronne nie są już dostępne w Polsce bez recepty. Warto jednak pochylić się jeszcze raz nad kwestią bezpieczeństwa aborcji farmakologicznej, która wciąż przez środowiska proaborcyjne przedstawiana jest jako „bezpieczna”, zaś środowiska pro-life konsekwentnie zwracają uwagę na to, że środki poronne szkodliwe są także dla samej matki.

Nowe badania EPPC

Spór dotyczący bezpieczeństwa kobiet, które decydują się na przyjęcie tabletki aborcyjnej wydaje się jednak zmierzać ku końcowi. Amerykańskie Ethics and Public Policy Center (EPPC) opublikowało wyniki badań, które zaskoczyły chyba nawet samych naukowców.

Jak wskazano w opublikowanym przez autorów badania artykule, rzeczywisty wskaźnik poważnych zdarzeń niepożądanych po aborcji z użyciem mifepristonu jest co najmniej 22 razy wyższy niż sumaryczny wskaźnik „mniej niż 0,5%” w badaniach klinicznych, podany na etykiecie leku. Różnica pomiędzy deklarowanymi przez producenta zagrożeniami dla życia i zdrowia kobiet („mniej niż 0,5%”) a rzeczywistością jest tak wielka, że obrona swobody przyjmowania tego typu środków wydaje się być już całkowicie niemożliwa.

Istotnym czynnikiem jest oczywiście metodologia badania. I, co ciekawe, w tym wypadku metodologia wskazuje, że wyniki mogą być (i raczej na pewno są) niedoszacowane. Oznacza to, że kobiet, które po przyjęciu środka poronnego doświadczyły poważnych konsekwencji medycznych jest jeszcze więcej. Nie ma natomiast możliwości, by podane wyniki były przeszacowane, bowiem badanie opiera się na analizie danych z bazy danych roszczeń ubezpieczeniowych wszystkich płatników w USA, która obejmuje 865 727 przepisanych aborcji mifepristonem w latach 2017-2023. U 10,93 procent kobiet w ciągu 45 dni po aborcji mifepristonem występuje sepsa, infekcja, krwotok lub inne poważne lub zagrażające życiu zdarzenia niepożądane, co znacznie przekracza sumaryczną liczbę „mniej niż 0,5 procent” deklarowaną na ulotce leku.

Dlaczego wyniki badania mogą wciąż nie odzwierciedlać rzeczywistej skali problemu? Są to dane pozyskane od ubezpieczycieli, stanowiące sumę zgłoszonych zdarzeń. Nie każdy jednak do przeprowadzonej aborcji się przyznaje i nie każdy decyduje się na zgłoszenie jej konsekwencji do ubezpieczyciela. W USA brak takiego zgłoszenia jest wysoce prawdopodobny, bowiem aborcja z użyciem mifepristonu wymaga tam obecnie zaledwie jednej wizyty telemedycznej u dowolnego uprawnionego pracownika służby zdrowia (niekoniecznie lekarza), a kobieta może samodzielnie podawać sobie leki zakupione w aptece wysyłkowej. Co więcej, lekarz przepisujący lek nie musi zgłaszać żadnych zdarzeń niepożądanych, chyba że wie, iż pacjent zmarł. W danych dotyczących roszczeń ubezpieczeniowych nie uwzględniono również przypadków, które zakończyły się śmiercią kobiety. Autorzy badania zamierzają zająć się tą kwestią w swojej kolejnej publikacji.

Aborcyjna „przychodnia” w Warszawie

Opublikowane z końcem kwietnia 2025 r. wyniki wspomnianego badania korelują czasowo z otwarciem w marcu tego roku „przychodni” aborcyjnej w Warszawie. Środowiska określające się jako „feministyczne” i „prokobiece” hucznie świętowały uruchomienie przybytku, w którym służą radą i pomocą w zabiciu poczętego dziecka. Ich przekaz jest okrutny i zarazem bardzo prosty: kobieta może decydować o życiu i śmierci swego dziecka. Zachęcają przy tym do korzystania właśnie z aborcji farmakologicznej, oferując instruktaż oraz pomoc w „zorganizowaniu” środków poronnych. Konsekwencje zdrowotne dla matki? Tutaj odpowiedź jest już jedna: w razie problemów zgłoś się do szpitala i pamiętaj, że aborcja wykonana przez matkę jest legalna. Brak empatii, prawdziwego wsparcia i opieki (w tym psychologicznej), brak szacunku dla życia i zdrowia (tak matki, jak i dziecka) biją po oczach. I nawet jeśli kobieta, która sięgnie po tabletki poronne przeczyta załączoną do nich ulotkę, to dziś wiemy już, że ostrzeżenie o skutkach ubocznych jest kolejną zastawioną na nią pułapką. 

Apel badaczy

Autorzy badania dotyczącego tabletek aborcyjnych i ich wpływu na zdrowie kobiet biją na alarm i postulują natychmiastowe przywrócenie w USA wcześniejszych, silniejszych protokołów bezpieczeństwa pacjenta. Wskazują, że oryginalna ulotka leku z 2000 r. wymagała, aby był „podawany wyłącznie w klinice, gabinecie lekarskim lub szpitalu, przez lekarza lub pod jego nadzorem”, przy czym lekarze musza być w stanie „zapewnić pacjentowi dostęp do placówek medycznych wyposażonych w transfuzje krwi i resuscytację”.

Wymogi te, pod wpływem sytuacji politycznej były z czasem łagodzone – jak widać po danych zgromadzonych w bazach ubezpieczycieli – niesłusznie. Dlatego EPPC wskazuje na konieczność wdrożenia odpowiedzialności lekarzy za zdrowie kobiet, które przyjmują mifepriston pod ich opieką, a także postuluje wprowadzenie nakazu pełnego raportowania jego skutków ubocznych. Autorzy badania apelują o ponowne zbadanie bezpieczeństwa tabletek poronnych i, w oparciu o obiektywne kryteria, ponowne rozważenie ich zatwierdzenia i dopuszczenia do obrotu. „Kobiety zasługują na coś lepszego niż pigułka aborcyjna” – tym mocnym zdaniem autorzy badania kończą swój artykuł.

Czy tabletki poronne są bezpieczne?

Przytoczone wyżej badanie jasno wskazuje, że środki służące do aborcji farmakologicznej nie są bezpieczne – co najmniej u 10,93 procent kobiet w ciągu 45 dni po aborcji mifepristonem występuje sepsa, infekcja, krwotok lub inne poważne lub zagrażające życiu zdarzenia niepożądane. Wskaźnik ten jest bardzo wysoki, zwłaszcza, gdy porównamy go z deklaracjami producenta („mniej niż 0,5 %”). Pamiętać też trzeba, że „co najmniej” oznacza, że przypadków tych jest więcej.

Omawiane badanie dotyczyło pacjentek w USA, jednakże w Polsce również środki tego typu są niestety stosowane. O tym, że – wbrew zapewnieniom lobby aborcyjnego i rzekomych „organizacji prokobiecych” – stanowią one zagrożenie dla życia i zdrowia kobiet mówi się od lat. Sygnalizował to także wielokrotnie Instytut Ordo Iuris.

Tabletki wczesnoporonne wpływają na układ hormonalny i stan zdrowia kobiety. Mogą powodować rozregulowanie cyklu miesiączkowego i problemy z płodnością w przyszłości. Stosowanie tabletek poronnych wiąże się też z możliwością wystąpienia skutków ubocznych, takich jak np. bóle brzucha, nadmierne krwawienie, problemy z funkcjonowaniem układu pokarmowego, zaburzenia nastroju, zaburzenia koncentracji, bóle głowy, mdłości i wymioty, bolesne miesiączkowanie i zmęczenie. Literatura medyczna wskazuje na przypadki, w których kobiety przyjmujące pigułki poronne musiały poddać się hospitalizacji lub – wskutek wykrwawienia – zmarły.

Szansa na zmiany

Wbrew pozorom, dane przedstawione przez autorów badania mogą stanowić bardzo potężne narzędzie nie tylko do walki z lobby aborcyjnym, ale także wpłynąć na kształt światowej polityki lekowej.

Od 2019 r. mifepriston znajduje się na liście leków podstawowych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), obejmującej „najskuteczniejsze, najbezpieczniejsze i najbardziej opłacalne leki na priorytetowe schorzenia”. Aktualizacja listy z 2019 r. usunęła również poprzednie zastrzeżenie, że pigułka aborcyjna wymaga „ścisłego nadzoru lekarskiego”.

Zmianę tę uzasadniano badaniami klinicznymi na które producent powoływał się w ulotce, czyli rzekome „mniej niż 0,5%” przypadków zdarzeń niepożądanych. Dziś jednak wiemy już, że dane te skrajnie nie odpowiadają rzeczywistości. Dodatkowo należy wziąć pod uwagę fakt, że badanie opublikowane przez EPCC przeprowadzono analizując dane z USA – objęło ono zatem kobiety doświadczające poważnych powikłań w państwie, gdzie szpitale, kliniki i wykwalifikowani lekarze są stosunkowo liczni. Aborcja farmakologiczna jest natomiast rozpowszechniana, czy wręcz promowana, na całym świecie, w tym w wielu biedniejszych, rozwijających się krajach, gdzie wskaźnik zgonów w czasie ciąży i porodu jest znacznie wyższy. Przyczyny są tożsame także przy aborcji (w tym farmakologicznej): krwawienia i infekcje. Należy się zatem spodziewać, że wskaźnik tych powikłań po zażyciu środka poronnego w państwach mniej rozwiniętych jest jeszcze wyższy.

Jeżeli dojdzie do ponownej oceny zagrożeń związanych z mifepristonem w USA, może okazać się, że wnioski płynące z tej oceny wpłyną także na to, czy środek ten będzie nadal akceptowany (albo sposób jego dopuszczalności do użycia) w innych państwach na świecie. Należy się także spodziewać, że do przeprowadzenia ponownych badań klinicznych zmuszony zostanie sam producent tabletek aborcyjnych. Podważenie dotychczas podawanych przez producenta statystyk i podjęcie kroków weryfikujących bezpieczeństwo tabletki poronnej w pewnym momencie będzie musiało także znaleźć odzwierciedlenie w rekomendacjach WHO i liście „leków podstawowych”.

Pozostaje mieć nadzieję, że dzień, w którym ten niebezpieczny dla życia i zdrowia, zarówno kobiet jak i ich nienarodzonych dzieci, środek zniknie z listy „leków” nadejdzie prędzej niż później.

 

Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris

Czytaj Więcej
Subskrybuj aborcja